Marta i Kuba Kukuryka byli małżeństwem od prawie dwóch lat. Zginęli wracając z pracy do domu. (fot: archiwum prywatne)
Było około 21.30. Dwójka młodych ludzi - 21-letnia Marta i 25-letni Kuba, wracali z pracy na stacji benzynowej przy autostradzie A4. Nowe, wyposażone w komplet świateł rowery, przed zimą kupił im ojciec Marty.
- Dojeżdżali nimi codziennie po kilkanaście kilometrów do pracy i z powrotem, nawet w największy śnieg - opowiada Marek Pieniak. Kuba zrobił niedawno prawo jazdy i niedługo mieli kupić sobie samochód - wspomina.
W sobotę, małżeństwo było już kilkaset metrów od domu, gdy przy wjeździe do Tułowic, z ogromną prędkością wjechał w nich dostawczy fiat ducato. Siła uderzenia była tak duża, że ciała młodych ludzi i części roztrzaskanych rowerów rozrzucone zostały w promieniu kilkudziesięciu metrów. Jak się później okazało, ślady hamowania miały ponad 70 metrów, a to znaczy, że samochód na chwilę przed wypadkiem mógł poruszać się z prędkością 100 - 130 km/h. Chwilę po wypadku, kierujący busem mężczyzna zamiast udzielić pomocy poszkodowanym, uciekł.
Gdy na miejsce przyjechali ratownicy medyczni i strażacy, na uratowanie młodych ludzi nie było jednak szans, oboje zmarli na miejscu.
Po kilkudziesięciu minutach, gdy na miejscu pracowała grupa śledczych, zgłosił się do nich 21-letni mężczyzna, który oświadczył, że to on kierował samochodem. Przeprowadzone badanie wykazało, że był trzeźwy. Domniemanego kierowcę zatrzymano do wyjaśnienia.
Wiele zabezpieczonych na miejscu tragedii śladów, oraz zeznania świadków, wskazywały jednak na to, że samochodem jechał kto inny. W okolicy wypadku widziany był 32-letni mieszkaniec Tułowic, Mariusz Ł., nota bene właściciel porzuconego samochodu.
- W sobotę wieczorem, mężczyzna został zatrzymany na terenie Niemodlina - mówi nadkom. Maciej Milewski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. W poniedziałek około południa, doprowadzono go do prokuratury, gdzie został przesłuchany i usłyszał zarzuty. 21-latek, który wcześniej twierdził, że kierował samochodem, został zwolniony do domu.
- 32-letni Mariusz Ł. przyznał się do winy, jednak skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień - informuje Lidia Sieradzka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. Do sądu skierowano już wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny. Decyzja w tej sprawie zapadnie dopiero jutro.
Warto podkreślić, że zgodnie z polskim prawem, kierowca, który spowoduje wypadek ze skutkiem śmiertelnym i ucieknie z miejsca zdarzenia, traktowany jest tak samo, jakby spowodował go pod wpływem alkoholu. Mariuszowi Ł. grozi do 12 lat więzienia.
- My nie będziemy prowadzić rachunku krzywdy, naszym dzieciom życia się nie przywróci. Ten człowiek będzie do końca życia musiał żyć z wyrzutami sumienia, myślę że to najgorsza kara jaka go spotka - mówi ojciec Marty. Dla przykładu sprawca powinien zostać jednak ukarany przynajmniej po to, by takie sytuacje się nie powtarzały. To było przecież morderstwo - dodaje w skupieniu.
rep: Seeb, Dżacheć
O sprawie pisaliśmy już w artykule:
Młode małżeństwo zginęło w wypadku
darex35: Napisał postów [9], status [nowy]
I taki gnój przyjdzie do nysy na kościuszki 4a i bedzie twierdził ze nie winny jest juz dawno powini takich kolesi palic w nysie przez ten duzy komin co tam stoi