W poniedziałek rano, policjanci z CBŚ w Głubczycach zatrzymali 39-letniego Aleksandra K., ps. „Alek”, a w Opolu 36-letniego Rafała L., ps. „Siwy”. „Alka” antyterroryści wyciągnęli w centrum Głubczyc z jego BMW 7. „Siwemu” przerwali spacer z psem. Stawiał opór, musieli go obezwładnić. Pierwszy uchodzi za bossa opolskiego kryminalnego półświatka, a drugi za jego „prawą rękę”. Tym razem usłyszeli zarzuty wprowadzenia do obrotu 1,5 kilograma marihuany wartej 40 tysięcy złotych i wymuszenia rozbójniczego. Ale ich karty karne są znacznie bogatsze…
Aleksander K. z Głubczyc to postać, która zawędrowała najwyżej w przestępczej hierarchii. Znany jest nie tylko na Opolszczyźnie, ale ma powiązania w Poznaniu, Gdańsku czy na Śląsku. Mówi się o nim, że to przestępca z górnej półki. Dla organów ścigania był nieuchwytny przez lata.
Zaczynał w latach dziewięćdziesiątych, od kradzieży, pobić i grożenia swym oponentom. Kumplował się z Heńkiem „Pinezą”, choć twierdził, że zna go jedynie z gazet. Razem wozili kradzione auta na Wschód, razem wywieźli dilera narkotyków do lasu, by tam zmusić go do płacenia haraczu. „Pineza” trafił w ręce CBŚ. „Alek” był sprytniejszy. Zniknął na cztery lata.
Zatrzymanie go nie było proste. Zapisał się na kurs prawa jazdy w Jeleniej Górze specjalnie po to, by zdobyć oryginalny dokument na nieprawdziwe nazwisko. Jego dobra passa skończyła się w 2003 r. Bawił się akurat w gdańskim hotelu Nowotel, ale ktoś go sypnął. Został zatrzymany. Funkcjonariusze wiedzieli, że mają kogoś ważnego, ale długo nie mogli go rozszyfrować. Nabrali się na fałszywy dokument, w który wpisano nazwisko: Dariusz Płóciennik. Pojechali więc pod adres wskazany w dokumencie i zastali pod nim… prawdziwego Dariusza Płóciennika. „Alka” zdradziło dopiero badanie odcisków palców. Gdańska policja przekazała gangstera prokuraturze z Opola, która czekała na niego od czterech lat. Nie siedział długo za kratami. Wyszedł po roku, po wpłaceniu 80 tysięcy złotych kaucji. Zebranie takiej kwoty nie było problemem. Zaraz po wyjściu Aleksander K. wsiadł do luksusowego BMW.
Postawienie gangstera przed sądem nie było łatwe, ponieważ pokrzywdzeni, którzy początkowo go obciążali, później wycofali zeznania. „Alek” albo ich zastraszał, albo przepraszał przez podstawione osoby. Na bieżąco wiedział kto składa zeznania. Wszystko dzięki zażyłym znajomościom z miejscowymi policjantami.
Brak dowodów obciążających mafiosa z Głubczyc to stały problem wszystkich prokuratur. „Alek” potrafił torpedować śledztwa i dbać o swoje interesy nawet siedząc w dobrze strzeżonym Zakładzie Karnym nr 2 w Strzelcach Opolskich. Strażnika więziennego poprosił o przysługę – dostarczenie komórki, w zamian za 10 tysięcy złotych. Tłumaczył, że musi załatwić odzyskanie długu – 300 tysięcy złotych. „Alek” jednego dnia wykonał wtedy z celi 112 połączeń. Policjanci podsłuchujący telefony musieli się mocno zdziwić, gdy nagle usłyszeli głos gangstera, który siedział odizolowany na dobrze strzeżonym oddziale.
Rodzina dbała o „Alka”. Do celi dostarczała mu takie ilości kiełbas i wędlin, że mógł nimi częstować mieszkańców sąsiednich cel. Gdy aresztowano kompanów „Alka”, ten za pośrednictwem brata Marcina, organizował dla nich pomoc. Wynajął prawnika, który kosztował 20 tysięcy złotych. Do aresztów docierały paczki żywnościowe i wpłaty pieniędzy. Najbliżsi byli też na bieżąco informowani o przebiegu śledztw. Dbanie o aresztowanych gwarantowało „Alkowi”, że nie pójdą oni na współpracę z policją. Jednak nawet daleko posunięte środki ostrożności nie uchroniły go przed aresztowaniem w 2007 r. Policyjni antyterroryści dla niepoznaki podjechali pod jego dom karetką. „Alek” stawiał opór. Powalili go siłą na podłogę. Efekt: zwichnięta ręka. W trakcie pierwszych przesłuchań miał nogi skute kajdanami, a rękę zawieszona na temblaku.
O „Alku” mówi się w Opolu, że jest „elektryczny”, co oznacza, że nie dotknie żadnego podejrzanego towaru. Ogranicza się tylko do przeliczania zysków. I dlatego przez dłuższy czas policjanci nie potrafili go z niczym i na niczym przyłapać. Całokształt działalności „Alka” w narkotykowym biznesie wyszedł na jaw przy okazji śledztwa prowadzonego przez CBŚ z Poznania.
Poznańska prokuratura zarzuciła mu udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która handlowała hurtowymi ilościami narkotyków – setkami kilogramów. Na czele gangu stał poznaniak Norbert S., ps. „Drewniak”. Marihuanę najczęściej przywożono z Holandii. Następnie z Poznania była ona transportowana do odbiorców w kraju. Na Opolszczyznę przywoził ją brat „Alka” Marcin.
W miniony poniedziałek razem z „Alkiem” wpadł „Siwy”, który wolnością cieszył się ledwie kilka miesięcy. Wyszedł po odsiedzeniu kilku wyroków. Ale przez te kilka miesięcy na wolności znów zdążył się zapisać w policyjnych kartotekach. Najpierw na stacji benzynowej spalono mu jego BMW 5. To po tej akcji w Opolu zaczęło się mówić o wojnie gangów. Na razie jednak zagadek „grillowanych” samochodów policja nie rozwiązała. Później „Siwy” brał udział w głośnej bójce w barze kebab na opolskim rynku. Za akcję z widłami w rękach dostał prokuratorskie zarzuty.
Wcześniej był już karany za handel narkotykami, pobicia, oraz za kontrolowanie rynku prostytucji w Opolu. Ową kontrole przejął po tym jak za kratki trafił „Pineza” (razem z nim nadzorował też automaty do gier w Opolu). Później dorobił się wyroku za udział w gangu „Paska”, który zasłynął najazdem na opolską dyskotekę Skippens. Wówczas kilkudziesięciu osiłków przerwało imprezę. Przez demonstrację siły chcieli przejąć kontrolę nad lokalem. Rafał L. też tam był.
Na razie „Alek” i „Siwy” mają postawione zarzuty handlu narkotykami, wymuszenia rozbójniczego i gróźb karalnych. To z pewności nie obrazuje jednak całokształtu ich bogatej działalności. Ile tym razem uda się ujawnić prokuraturze i CBŚ?
mari444: Napisał postów [1], status [żółtodziób]
"Dla organów ścigania był nieuchwytny przez lata",przeciez to bzdura,on wcale sie nie ukrywal,jezdzil sobie po Glubczycach bez zadego strachu,bo to nie on sie bal policji ale policja jego