Jak wspomina Zbigniew Grycan, pierwsze pieniądze w branży cukierniczej zarobił na Opolszczyźnie.(Fot: Dżacheć)
Mateusz Magdziarz, 24opole.pl: Pewnie wiele osób zastanawia się, jakie lody najbardziej lubi Zbigniew Grycan. Więc jakie?
Zbigniew Grycan: Lubię takie, do jakich jestem przyzwyczajony. A jestem przyzwyczajony do takich lodów jakie robił mój ojciec, a więc do bardzo tradycyjnych smaków. Lubię lody truskawkowe, waniliowe i czekoladowe.
Jak się rozkręca cukierniczy biznes na taką skalę? Zielona Budka to jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich marek...
Kiedy zaczynałem ponad 50 lat temu zatrudniałem 3 pracowników, a rynek na jakim działaliśmy był rynkiem producenta. To co zostało wyprodukowane to zostało sprzedane. Dziś problemem nie jest wyprodukować, dziś problemem jest sprzedać. Z pomocy doradców nigdy nie korzystałem. Interesy prowadzę z moją małżonką, która jest jednocześnie moim wspólnikiem. Firma generalnie jest w 100 procentach rodzinna.
Polska to dobry rynek do sprzedaży lodów?
Zawsze mogłoby być lepiej. Zmagamy się w Polsce z brakiem zwyczaju jedzenia lodów przez cały rok. W Rosji na przykład, przy minus 20 stopniach, można spotkać na ulicy ludzi, którzy delektują się lodami. W Polsce to wciąż nie do pomyślenia i chyba tego już nie doczekam. Światełkiem w tunelu są galerie handlowe, które w pewnym stopniu usuwają problem sezonowości sprzedaży lodów.
Od 7 lat prowadzi Pan nową firmę Grycan – lody od pokoleń. Kryzys Panu nie straszny?
Cały czas się uczę, ale stoję na stanowisku, że choć dzisiaj mamy kryzys, to trzeba być optymistą. Zawsze mamy do czynienia z sytuacją, kiedy jest górka i dołek. Teraz jest dołekm ale on minie i tak będzie cały czas. Oczywiście są też inne czynniki jak rosnąca konkurencja czy zasoby finansowe konsumentów. Te w trakcie kryzysu są mniejsze. Bronimy się jednak jakością. Wedle zasady – jakoś, jakość, jakość – produkujemy lody z naturalnych surowców za czym idą też wyższe ceny. Uważam jednak, że branża cukiernicza jest bardzo sprawiedliwa. Wszyscy mają przecież podniebienia.
Przyjechał Pan do Opola jako specjalny gość kongresu spożywczego. To chyba nieco sentymentalna wizyta?
Dyplom rzemieślnika składałem przy ul. Katowickiej w Opolu. Na Opolszczyźnie zarobiłem pierwsze pieniądze. Najpierw prowadziłem w Brzegu małą firemkę w kamienicy w centrum miasta, gdzie mieściła się ciastkarnia, lodziarnia i nawet piekarnia, bo takie były wytyczne ówczesnych władz. Potem interes sprzedałem i przeniosłem się do Nysy. Opolszczyznę wspominam bardzo dobrze. To był bardzo chłonny rynek. Opolanie lubią słodycze. Chociaż akurat nasza kawiarenka w Opolu (CH Turawa Park) nie idzie zbyt dobrze.
zosiaimaciek: Napisał postów [1], status [żółtodziób]
Dla mnie Grycan to świetny przykład interesu rodzinnego, firmy, a nie korporacji i uważam, że to teraz recepta na kryzys w gospodarce - samemu robić i się nie dawać przeciwnościom, tak jak on. A i lody pyszne, więc tylko pozazdrościć