Ciało zamordowanego siekierą mężczyzny znaleziono w domu gdzie mieszkała trójka rodzeństwa. (fot: Seeb / 24opole.pl)
Szydłowice – mała miejscowość kilka kilometrów od Brzegu. Wieś jakich wiele. Życie płynie tu spokojnie. Przynajmniej tak było do niedawna. Wiejską sielankę – przerwała tragiczna informacja. – Zabili mi brata – wykrzyczał pan Stanisław wychodząc z przydomowej komórki. Jak się okazało – 33-letni Edward został zamordowany siekierą. To był dla rodziny prawdziwy szok. Od razu pojawiły się pytania kto i dlaczego to zrobił?
Znacznie gorsze były jednak myśli które przyszły z tym faktem. Od trzech dni nikt we wsi nie wiedział bowiem co dzieje się nie tylko z Edwardem, ale także jego 28-letnią siostrą Agatą i jej 2-letnią córką Sandrą . Wszyscy jakby zapadli się pod ziemię – wspominają sąsiedzi. - Brat często brał rower i jechał gdzieś na dwa trzy dni – sprawa nie była więc dla nas podejrzana – opowiada Krzysztof Smoleń czwarty z rodzeństwa. Myśleliśmy, że może Agata z małą pojechała gdzieś razem z nim i Markiem – jej konkubentem. Teraz jednak, gdy okazało się, że jedno z nich nie żyje – sprawa w niewyobrażalnym tempie nabrała powagi. Tym bardziej, że według jednego z łowiących nieopodal ryby wędkarzy, mężczyzna do złudzenia przypominający konkubenta kobiety – popełnił samobójstwo skacząc z tamy do wody. Jego ciała nie odnaleziono.
W niedzielę – dzięki innemu z wędkarzy – wyłowiono z rzeki ciało młodej kobiety. Nie było wątpliwości – to 28-letnia Agata P.
Pani Danuta Pawlak w kilka dni straciła dwójkę dzieci. Teraz żyje jeszcze z nadzieją, że przynajmniej 2-letnią wnuczkę uda znaleźć się żywą. Szansa na to z dnia na dzień jest jednak coraz mniejsza.
Wszystko wskazuje, że za zabójstwem rodzeństwa stoi 40-letni Marek B.- konkubent kobiety. Agata P. żyła z nim razem od wiosny, kiedy to rozeszła się z mężem z którym miała dwójkę dzieci – 8-letnią Andżelikę i 2-letnią Sandrę. Przynajmniej oficjalnie. Jeden z chcących zachować anonimowość sąsiadów przyznaje jednak, że od dawna we wsi się mówiło, że ojcem młodszego dziecka jest właśnie Marek B. – Nie jest tajemnicą, że oni mieli już wcześniej ze sobą kontakt, ale czy na tyle bliski to ciężko powiedzieć – tłumaczy Krzysztof Smoleń – jej najstarszy brat.
Od wiosny Agata i Marek byli postrzegani jako wzorowy związek. – To był bardzo miły człowiek, nigdy bym nie przypuszczała, że mógłby zrobić coś takiego. Fakt, że od jakiegoś czasu coś między nimi zaczęło się psuć – kłócili się, a podobno także ją uderzył – opowiada pani Danuta – matka. – Miał żółte papiery i często dostawał furii – przyznają sąsiedzi.
Co tak naprawdę się stało? Tyle samo co faktów, jest luźnych przypuszczeń i niepewności. Wszystko wskazuje jednak, że do tragedii doszło w poniedziałek. Z samego rana Marek B. miał zakraść się do domu w którym mieszkała trójka rodzeństwa. W domu był tylko Edward. Prawdopodobnie śmiertelne ciosy otrzymał podczas snu. Chwilę później jego ciało morderca w pościeli miał wynieść do komórki (gdzie leżało przez kolejne trzy dni – przyp. red). Jeszcze tego samego dnia Marek miał pojechać z Agatą i 2-letnią Sandrą na wycieczkę do lasu. Ostatnio widziano ich pod sklepem. Potem ślad po nich zaginął. Do dziś nie odnaleziono ciała 40-latka i 2-letniego dziecka. Nie wykluczone, że mężczyzna pozorując samobójstwo porwał dziecko i wyjechał.
rep: Seeb
beton : Jak go spotkam na wiosce to własno ręcznie go zabije :///