Danuta Jazłowiecka otacza się młodymi współpracownikami. - Traktuję ich jak własne dzieci - podkreśla europosłanka.(Fot: Mat)
- To nie jest tak, że od początku swojej pracy w jako europosłanka otoczyłam się tylko współpracownikami bez większego doświadczenia. Kiedy sama zaczynałam poprosiłam Hannę Jahns, wiceminister rozwoju regionalnego, o rekomendację osoby merytorycznie przygotowanej do pracy w Europarlamencie – mówi Danuta Jazowiecka. - Tak trafiłam do Margaretty Przybyły, która wcześniej odbyła straż w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, była na stażu u europosła Dariusza Rosatiego. Była osobą doskonale przygotowaną do tej pracy. Mając ją wiedziałam, że mogę pozwolić sobie na zatrudnienie tzw. surowych osób – podkreśla Jazłowiecka.
Ze swojej szansy otrzymanej na stażu skorzystał m.in. Piotr Letachowicz. - Pracę dla Danuty Jazlowieckiej zacząłem na początku 2011 roku jako stażysta w Brukseli. Początkowo mój staż miał trwać miesiąc, jednak z upływem pierwszego miesiąca pani poseł zaproponowała mi przedłużenie naszej współpracy o kolejny, potem jeszcze jeden miesiąc i tak zostałem w Brukseli prawie rok. Na koniec stażu otrzymałem propozycję dołączenia do grona pracowników opolskiego biura, z którego oczywiście skorzystałem – mówi Letachowicz. - Jadąc do Brukseli miałem już pewne doświadczenie zawodowe, więc specjalnych trudności nie było. Na pewno musiałem nauczyć się pewnego rytmu pracy, który obowiązuje w Parlamencie Europejskim i w ogóle specyfiki pracy w biurze europosła. Pani Poseł jest szefem, który stale się przemieszcza, wiec nie ma możliwości konsultowania z nią każdego naszego kroku – dodaje.
Uroki stażu w biurze europosłanki poznaje obecnie Kinga Bogdan. - Parlament Europejski jest magicznym miejscem i zarazem bardzo trudnym, bo sporo czasu zajęło mi nauczenie się gdzie, w którym miejscu i co
się znajduje, gdzie i co mogę załatwić. Cały czas bardzo dużo się dzieje, tempo pracy jest ogromne - ocenia Bogdan. - Mam jednak przekonanie, że zdobywam bezcenne doświadczenie. Takiego stażu mogę życzyć każdemu - podkreśla.
Wszyscy pracownicy biura Danuty Jazłowieckiej zgodnie podkreślają dobrą atmosferę współpracy i fakt, że choć ich „szefowa” reprezentuje starsze pokolenie, to świetnie się z nimi dogaduje. - Sama jestem jedynaczką i całe życie odgrażałam się moim rodzicom, że będę miała w domu drużynę piłkarską. Nie ma drużyny piłkarskiej ale tych wszystkich ludzi, którzy pracują w moim biurze traktuję jak swoje dzieci – przyznaje europosłanka. - Nie za każdym razem jest cudownie. Są łzy i nerwy, jest wkurzanie się na Jazłowiecką, że za dużo wymaga. Ale dzięki tym naszym dobrym relacjom wszystkie trudności udaje się przezwyciężać – podsumowuje.
antyP.I.S.: Napisał postów [5736], status [VIP]
i bardzo dobrze..młodzi ludzie dostają prace zamiast tych starych pryków rodem z PRL-u