Lidia Piechota, po tym jak policja i sąd nie były w stanie jej pomóc - jak sama mówi - nauczyła się żyć z nękającym ją stalkerem. Kiedy ten zainteresował się jej synem zdecydowała się jednak ponownie zgłosić sprawę organom ścigania.(Fot: archiwum prywatne)
„Witam. Szanowna Pani. Trudniej jest mi się z Panią skontaktować, niż mogłoby to się wydawać. Raz wyjechała Pani na zdjęcia, dziś ma Pani wizytę u lekarza. Jak będzie Pani miała potrzebę wyjścia na spacer w jakiś chłodny i słoneczny dzień, wie Pani, gdzie mnie szukać. Miłego dnia. Paweł Piotr S. (podpisuje się własnym nazwiskiem)". Maila o takiej treści na redakcyjną skrzynkę pocztową Lidia Piechota otrzymała w październiku 2006 roku. - Grzecznie odpisałam, że z zaproszenia nie skorzystam, bo z nieznajomymi się nie spotykam. Lampka ostrzegawcza zapaliła mi się już przy drugim mailu. „Wiem, że się nie znamy, ale może się poznamy” pisał. Potem były już kolejne maile, setki wiadomości – wspomina Piechota.
Wraz z mailami S. zaczyna zasypywać redakcję TVP Olsztyn telefonami. - Po jakimś czasie ignorowałam te telefony, podobnie koledzy i koleżanki z redakcji. Maile były jednak coraz bardziej niepokojące. Opisywał w nich nie tylko mój wygląd z telewizji, ale zrozumiałam że musiał mnie śledzić. Pisał gdzie byłam, jak byłam ubrana. Dzień w dzień. Miesiąc w miesiąc – mówi dziennikarka. - Pierwszy raz mocno przestraszyłam się w grudniu 2007 roku. W mailu napisał „Nie musisz ze mną rozmawiać, wystarczy że będziesz mnie kochać". Kilka dni później dostałam paczkę a w niej kajdanki. Postanowiłam zawiadomić o wszystkim policję – dodaje.
Piotr S. w lutym 2008 roku stanął przed sądem z zarzutem uciążliwego nękania. Nie przyznawał się do winy. Twierdził, że „zakochał się w Lidce”. Na sali rozpraw z bukietem kwiatów klęknął przed dziennikarką i się jej oświadczył. Po odmowie zapowiedział, że z Lidią Piechotą się już nie skontaktuje. Sprawa skończyła się naganą dla oskarżonego. - Po tej rozprawie nic się nie zmieniło, wręcz odwrotnie. Zdobył numer mojej komórki. Zaczął dzwonić, pisać smsy. Setki połączeń, setki wiadomości. Chodził za mną po mieście, także w pracy, za ekipą telewizyjną. Kiedy prosiłam żeby przestał, nakręcał się jeszcze bardziej. Kiedy zmieniałam numer szybko zdobywał nowy – opowiada Piechota.
Maj 2008 roku. Piotr S. wrócił na ławę oskarżonych – pod tym samym zarzutem – nękania Lidii Piechoty. Na podstawie opinii biegłego psychiatry sprawa zostaje jednak umorzona. Podobnie jak kilka innych, w których S. występował jako sprawca nękania swoich sąsiadów. Powód umorzenia - u Piotra S. stwierdzono niepoczytalność. - Poczułam się bezradna. Pozostało mi tylko nauczyć się żyć z moim prześladowcą. Nauczyłam się blokować połączenia od niego, nie odbieram połączeń z nieznanych numerów. Bacznie rozglądam się na ulicy, dokładnie zamykam mieszkanie. Smsy, których do dziś przysyła mnóstwo, lądują w spamie. Ostatnio tam zajrzałam bo zawiesił mi się telefon. Nazbierało się ponad tysiąc wiadomości. Wśród nich także agresywne jak np. „Będę Cię gwałcił”.
Lidia od 4 miesięcy jest szczęśliwą mamą. - Kiedy w mailach i smsach zaczął pisać o moim synku (S. twierdził nawet, że to on jest ojcem dziecka) to uznałam, że nie mogę tak tego zostawić. Ponownie zgłosiłam sprawę policji. Boję się o bezpieczeństwo Zachariasza – mówi Piechota. Olsztyńska policja prowadzi wobec Piotra S. kolejne postępowanie – tym razem w sprawie stalkingu - uporczywego, złośliwego nękania mogącego wywołać poczucie zagrożenia. Stalking traktowany jest w świetle prawa jako przestępstwo zagrożone karą do 3 lat więzienia, lub w przypadku doprowadzenia ofiary do próby samobójczej, do 10 lat pozbawienia wolności.
Historią Lidii Piechoty i nękającego ją stalkera zainteresowała się też Sylwia Nieckarz, dziennikarka TVP Opole. - Pod koniec 2012 roku na Facebooku przeczytałam apel Lidki, aby usunąć ze znajomych na tym portalu Piotra S. To ten sam człowiek, który od ponad 6 lat ją nęka. Postanowiłam zająć się sprawą zawodowo, zaczęłam szukać informacji na ten temat. Historią Lidki zainteresowałam Magazyn Ekspresu Reporterów w TVP 2 i Gazetę Wyborczą. Razem z operatorem Wojtkiem Mandelą pojechaliśmy do Olsztyna. Tam przez 3 dni realizowaliśmy reportaż "Osaczeni" – mówi Nieckarz.
- Niestety mam wrażenie, że wymiar sprawiedliwości nie jest gotowy, aby uznać nękanie za zachowanie niebezpieczne i uciążliwe dla osób, które go doświadczają. W Polsce, z tego co wiem, wszystkie dotychczasowe wyroki w tej sprawie zapadały w zawieszeniu. Było ich naprawdę niewiele. Osoby, które padły ofiarą stalkingu, z którymi rozmawiałam skarżyły się, że nie są traktowane poważnie przez policję, prokuraturę czy sąd. Setki esemsów czy telefonów dziennie potrafią przecież sparaliżować codzienne życie, nie pozostają bez wpływu na psychikę, potęgują strach. Mam nadzieję, że nagłośnienie sprawy pomoże zarówno Lidce, jak i pozostałym bohaterom reportażu. Liczę na to, że Piotr S. który nęka tych ludzi zostanie w końcu uznany za niebezpiecznego i poddany leczeniu psychiatrycznemu – podkreśla autorka reportażu.
Reportaż „Osaczeni” do zobaczenia w najbliższy wtorek, 8 stycznia, w Magazynie Ekspresu Reporterów TVP2.
nika: Napisała postów [22964], status [VIP]
za parę minut reportaż