"Jak on to strzelił?" zdają się zastanawiać zawodnicy Pniówka Pawłowice Śląskiej po trafieniu Sebastiana Deji z 93 minuty spotkania.
Odra w meczu z Pniówkiem 3 razy przegrywała i 3 razy wychodziła na remis. Spory w tym udział, drugim golem dla OKS, miał też Tomasz Drąg.(Fot: Dżacheć)
Meczu z 6 bramkami w Opolu kibice nie oglądali przynajmniej od czasu awansu do III ligi. Ostre, sobotnie strzelanie ku rozczarowaniu fanów OKS rozpoczęli jednak goście z Pawłowic Śląskich. W 7. minucie zbyt krótkie wybicie piłki po dośrodkowaniu w pole karne wykorzystał Wojciech Popiel. Pomocnik Pniówka dopadł do bezpańskiej piłki przed polem karnym i zewnętrzną częścią stopy uderzył precyzyjnie pod poprzeczkę bramki kompletnie zaskoczonego Bartłomieja Danowskiego. Na „zebranie szeregów” i wyrównanie gospodarze potrzebowali 6 minut.
Wtedy to sędzia Piotr Skoczylas z Częstochowy podyktował rzut wolny po faulu na Tomaszu Copiku. Do piłki ustawionej na 20. metrze podszedł Michał Filipowicz i precyzyjnym uderzeniem bezpośrednio na bramkę nie dał szans Zbigniewowi Huczale. Kiedy wydawało się już, że Odra złapała wiatr w żagle natychmiast została „sprowadzona na ziemię”. W 28. minucie walkę o piłkę z Michałem Szczyrbą przegrał Tomasz Drąg. Rozpędzonego zawodnika gości próbował jeszcze, nieudanie, zatrzymać Lukas Klemenz. Ostatecznie piłka trafiła do Tomasza Zyzaka a ten w sytuacji sam na sam nie miał problemów z pokonaniem Danowskiego.
Prowadzenie Pniówka trwało do 35. minuty spotkania. Wtedy to w pole karne przyjezdnych odważnie wpadł Filipowicz a następnie uderzył na bramkę pilnowaną przez Huczałę. Bramkarz gości strzał sparował wprost pod nogi Drąga a środkowy obrońca OKS niczym rasowy snajper najpierw zamarkował uderzenie a po chwili przytomnie umieścił piłkę w siatce. Kiedy wydawało się, że pierwsze 45 minut obie jedenastki zakończą podziałem strzeleckich łupów kolejny raz prawym skrzydłem zaatakowali podopieczni Mirosława Szwargi. Dwójkową akcję Szczyrba – Zyzak w 44. minucie ponownie wykończył ten drugi i do szatni niebiesko – czerwoni schodzili przegrywając 2:3.
Niemal cała druga odsłona spotkania to bicie „głową w mur” w wykonaniu gospodarzy. Dobrych okazji na wyrównanie nie wykorzystali kolejno Sebastian Deja, Adam Setla i będący w najlepszej sytuacji z całej trójki – Maciej Michniewicz, który w 70. minucie otrzymał piłkę wyłożoną na strzał od Dawida Łozińskiego, ale fatalnie przestrzelił. Przy każdej z nieudanych prób Odry bramkarz Pniówka dokładnie celebrował wznowienie gry. Na tyle przewlekle, że w końcu został ukarany przez arbitra żółtą kartką za opóźnianie gry. Nie pozostało to też bez znaczenia, bo Piotr Skoczylas w 89. minucie meczu podniósł w górę wyprostowaną dłoń, co oznaczało 5 minut doliczonych do regulaminowego czasu gry.
Ten bonus piłkarze Dariusza Żurawia wykorzystali wybornie, bo inne określenie na to, co zrobił Deja w 93. minucie byłoby nie na miejscu. Pomocnik Odry opanował piłkę na niemal 30 metrze od bramki Pniówka po czym huknął niczym z armaty. Futbolówka po długim i szybkim locie uderzyła jeszcze w poprzeczkę, żeby już po chwili koziołkować za linią bramkową. Sędzia główny spotkanie zakończył chwilę po tej akcji – marzenie a powtarzane wówczas głośno hasło kibiców miejscowych „jeszcze jeden” musi poczekać do kolejnej ligowej potyczki.
- Wróciliśmy naprawdę z dalekiej podróży. Piękne bramki, piękne widowisko. Szkoda, że nie udało nam się tutaj zdobyć trzech punktów ale trzeba wziąć ten jeden. Myślę, że w ogólnych rozrachunku on też może być ważny – powiedział po meczu Dariusz Żuraw, trener Odry Opole. - To najładniejsza bramka jaką dotychczas zdobyłem w swojej przygodzie z piłką – przyznał z kolei szczęśliwy Sebastian Deja, pomocnik OKS.
Hubertus: Napisał postów [31356], status [VIP]
..grają jak Borussia Dortmund...