Dawid Tomanek otworzył wynik sobotniego meczu z ROW - em Rybnik i był wyróżniającym się zawodnikiem na boisku.
Kolejne, piękne trafienie dla Odry, w meczu z pucharowym rywalem zaliczył Sebastian Deja.(Fot: Dżacheć)
Sobotnie spotkanie pomiędzy Odrą i ROW – em było oficjalnym rozpoczęciem sezonu 2013/2014 w Opolu. Oba zespoły to świeżo upieczone beniaminki odpowiednio II i I ligi. Lepiej mecz rundy wstępnej Pucharu Polski zaczęli gospodarze, bo już w 8. minucie mogli wyjść na prowadzenie. Z dobrą kontrą wyszli Adrian Krysian i Dawid Tomanek, ale pierwszy z nich nie zdecydował się na podanie, a strzał „Adiego” został zablokowany. W 17. minucie Bartłomieja Danowskiego strzałem z około 25 metrów postraszył Mariusz Muszalik, ale piłka ostatecznie minimalnie minęła spojenie bramki OKS. W kolejnych minutach dobre okazje strzeleckie mieli jeszcze Sebastian Deja – uderzał zza pola karnego nad poprzeczką bramki Daniela Kajzera oraz Krystian Kowalczyk – zamykał strzałem akcję z prawej strony, ale jego próba wylądowała obok słupka. W 42. minucie technicznym uderzeniem pod poprzeczkę Danowskiego próbował zaskoczyć Marek Krotofil, ale golkiper Odry w ostatniej chwili piąstkował futbolówkę na rzut rożny. Do przerwy około tysiąc kibiców (w tym ponad 200 z Rybnika) nie miał okazji zobaczyć gola.
Po zmianie stron tempo wyraźnie podkręcili niebiesko – czerwoni. Najpierw w 52. minucie zablokowany strzał Tomanka dobijał z około 20 metrów Tomasz Copik, ale z niewielkimi problemami poradził sobie Kajzer. 5 minut później kapitan OKS posłał z głębi pola podanie do Tomanka, a ten po długim rajdzie na bramkę zespołu z Rybnika dosłownie w ostatnim momencie skierował piłkę do siatki obok bezradnego Kajzera. Sensacja stała się faktem i Odra objęła prowadzenie z wyżej notowanym rywalem. Radość miejscowych kibiców nie trwała jednak długo. W 63. minucie goście rozklepali obronę Odry, a egzekutorem po składnej akcji okazał się Rafał Kurzawa. Po wyrównaniu stanu meczu ilość akcji ofensywnych wyraźnie zmalała. Częściej atakowali co prawda przyjezdni, ale mimo kilku dogodnych sytuacji podopieczni Ryszarda Wieczorka nie potrafili pokonać Danowskiego. Podsumowaniem strzeleckiego bezradności piłkarzy z Rybnika niech będzie akcja w 94. minucie meczu i strzał Jarosława Wieczorka z linii pola karnego, który trafił w poprzeczkę bramki gospodarzy. Regulaminowy czas gry okazał się niedostateczny do wyłonienia zwycięzcy i arbiter Marek Opaliński z Lubina zaprosił piłkarzy do dogrywki. Dodatkowe 30 minut gry 2 połowach po 15 minut przyniosło kibicom kolejną porcję emocji.
W 13. minucie dogrywki z okolicy 30 metra na bramkę Kajzera huknął Sebastian Deja. Kajzer wyciągnął się jak struna, ale wobec uderzenia rudowłosego pomocnika OKS był bezsilny i mógł tylko obserwować jak piłka wpada do siatki. Srogi rewanż za tą akcję goście wzięli w 109. minucie, kiedy kolejny raz w tym spotkaniu kilkoma prostopadłymi podaniami otworzyli sobie drogę do bramki Odry. Akcję tym razem wykończył Marek Gładkowski i na tablicy wyników widniał już rezultat 2:2. Żadna z jedenastek nie była już w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść i po 120. minutach gry sędzia zarządził konkurs rzutów karnych. Próbę nerwów w pierwszej serii jedenastek wytrzymali zarówno Copik jak i Muszalik, którzy pokonali golkiperów. W drugiej turze z umieszczeniem futbolówki w bramce nie miał też Maciej Michniewicz, ale próbę Szymona Jarego w pięknym stylu wybronił już Danowski. Ten sam scenariusz powtórzył się w trzeciej odsłonie karnych – do bramki trafił Deja, a uderzenie Wieczorka wyłapał bramkarz Odry. Radość niebiesko – czerwonych odroczył jeszcze Marcel Surowiak, który przegrał pojedynek z Kajzerem, ale po jedenastce wykonywanej przez Adriana Krysiana stadion wybuchł w euforii, a napastnik OKS utonął w uściskach kolegów. Odra wygrała w karnych 4:2, a w kolejnej rundzie Pucharu Polski spotka się z ŁKS – em Łomża.
- Wiadomo, że karne to zawsze trochę psychologii, trochę szczęścia. Przed każdym karnym wybierałem sobie róg i starałem się nieco zdekoncentrować przeciwników – mówi Bartłomiej Danowski. - Rywal postawił nam dzisiaj trudne warunki, bo dwa razy prowadziliśmy i dwa razy potrafili wyrównać. Szczęście nas jednak nie opuściło i to my gramy w kolejnej rundzie – podkreśla bramkarz Odry Opole.
Radość piłkarzy i kibiców po meczu była ogromna.
Hubertus: Napisał postów [31356], status [VIP]
...prawie jak świętej pamięci Jan Ciszewski! :D......"W 13. minucie dogrywki z okolicy 30 metra na bramkę Kajzera huknął Sebastian Deja. Kajzer wyciągnął się jak struna, ale wobec uderzenia rudowłosego pomocnika OKS był bezsilny i mógł tylko obserwować jak piłka wpada do siatki."........"miód-malina" !!! ...:D:D:D