Niebiesko - czerwoni nie potrafili znaleźć we wtorek sposobu na pokonanie Andrzeja Bledzewskiego. (Fot: Dżacheć)
Po ostatniej wygranej w Łomży z miejscowym ŁKS–em Odra Opole miała na swoim koncie wyjątkowy bilans 24 spotkań (liga i rozgrywki pucharowe) bez porażki. Na podtrzymanie tej okazałej passy kibice OKS mieli chrapkę także w meczu z Miedzią Legnica. Rywalizacji obu ekip smaczku dodawał też fakt, że fani Odry i Miedzi, mówiąc delikatnie, za sobą nie przepadają. Pierwsza część zmagań nie zwiastowała festiwalu bramek tylko po jednej ze stron. Co prawda pierwszą dogodną okazję do objęcia prowadzenia stworzyli sobie goście za sprawą Zbigniewa Zakrzewskiego, który próbował pokonać strzałem głową Bartłomieja Danowskiego. Główkę napastnika Miedzi z 26 minuty bramkarz OKS zdołał jednak w ładnym stylu wypiąstkować nad poprzeczkę.
Odpowiedź Odry była błyskawiczna. W 31 minucie przez blok defensywny legniczan przedarł się Dawid Tomanek i przymierzył z lewej nogi. Tą próbą nie dał się jednak zaskoczyć Andrzej Bledzewski, który nie bez problemów, ale zdołał odbić uderzenie „Tomana”. W 33 minucie oko w oko z Bledzewskim znalazł się Adrian Krysian, ale golkiper gości uprzedził napastnika opolskiej drużyny. Uczciwie analizując poczynania piłkarzy Dariusza Żurawia, wspomniane sytuacje były jedynymi klarownymi w pierwszej odsłonie meczu. Kiedy wydawało się, że brak bramek w ciągu 45 minut jest przesądzony, z groźną kontrą wyszli przyjezdni. Lewym skrzydłem urwał się Mateusz Szczepanik, który zakręcił obrońcami OKS i wyłożył piłkę na 3 metr Jakubowi Grzegorzewskiemu. Wydawało się, że jego uderzenie zdołał już wyłapać Danowski, ale do odbitej na góra metr piłki dopadł Zakrzewski i przytomnie posłał futbolówkę do siatki.
Drugą połowę gospodarze rozpoczynali z bagażem jednej straconej bramki. Próba odrobienia strat była bliska powodzenia w 54 minucie kiedy po akcji Sebastiana Deji na prawej stronie boiska zakotłowało się w polu karnym Miedzi, ale arbiter ostatecznie nie dopatrzył się faulu na Krysianie i jedenastki nie podyktował. Tego samego zdania był chwilę później, kiedy niebiesko – czerwoni reklamowali zagranie ręką obrońcy gości. Od tego momentu gra zaczęła się toczyć wyłącznie pod dyktando I ligowca, któremu w ostatnich 30 minutach spotkania wychodziło dosłownie wszystko. W 68 minucie nie atakowany przez nikogo Krzysztof Wołczek z około 20 metrów huknął lewą nogą w prawy róg bramki strzeżonej przez Danowskiego, a ten mimo ofiarnej interwencji wyciągał po chwili piłkę z siatki.
Co ciekawe, Wołczek swoim trafieniem zaledwie rozpoczął konkurs na najpiękniejszego gola Miedzi w konfrontacji z Odrą. W 86 minucie zbyt krótko wybita piłka trafiła z pola karnego gospodarzy pod nogi Mariusza Zasady, a ten nie czekając zbyt długo zerwał pajęczynę z okienka bramki Danowskiego. W 90 minucie na uderzenie z dystansu zdecydował się z kolei Szczepaniak. W tej sytuacji usprawiedliwiony może być bramkarz OKS, bo z piłką minął się po znacznym rykoszecie. Czwarty gol dla przeciwników opolan stał się jednak faktem a 180 sekund później gwizdek sędziego Daniela Kruczyńskiego zakończył poczynania Odry Opole w trwającej edycji Pucharu Polski.
- Szkoda, że ta przygoda nie trwa dalej bo już jednego pierwszoligowca udało nam się pokonać. Trudno powiedzieć czego zabrakło dzisiaj. Przeciwnik poprzeczkę postawił wysoko, ale do otwarcia wyniku gra była bardzo wyrównana – mówi Tomasz Copik, kapitan Odry Opole. - Teraz pozostaje nam się skupić wyłącznie na lidze. Przed nami mecz z Jarotą Jarocin i liczą się tylko 3 punkty w tym pojedynku – podkreśla popularny "Copa".
Zobacz obszerną galerię z meczu Odra Opole (0:4) Miedź Legnica - kliknij !
ombre: Napisał postów [20156], status [VIP]
na dzien dzisiejszy miedz jest murowanym kandydatem do awansu do ekstraklasy więc dla odry to za wysokie progi.Ale miedz pokazała ile jeszcze odrze brakuje do 1 ligi oby tylko sie utrzymali w 2