Waldemar Sobota strzelił gola Danii a kilka dni wcześniej zaaplikował 2 bramki Clube Brugge w Lidze Europy.
Opolanin sam przyznaje, że to był najlepszy tydzień w jego piłkarskiej karierze.(Fot: materiały prasowe PZPN)
Jeśli odpoczynek, to tylko w Schodni
Mała miejscowość pod Ozimkiem to rodzinne strony Waldemara Soboty. - Tutaj mieszka moja rodzina, bardzo dużo moich znajomych. Tutaj się wychowałem, stawiałem pierwsze piłkarskie kroki. W klubie po zgrupowaniu reprezentacji dostaliśmy 2 dni wolnego. Pierwsze co zrobiłem to oczywiście przyjechałem do Schodni żeby odpocząć – opowiada filigranowy piłkarz trzeciej drużyny T-Mobile Ekstraklasy ubiegłego sezonu. A ma po czym odpoczywać. Zaczęło się od europejskich pucharów. Jego błyskotliwa gra w ofensywie a przede wszystkim strzelone go sprawiły, że Śląsk Wrocław wyeliminował w III rundzie eliminacji Ligi Europejskiej faworyzowane Club Brugge z Belgii.
2 niezapomniane noce
- Nie byliśmy faworytami przed tym meczem i mało kto dawał nam szanse. Ta noc w Belgii pozostanie dla mnie niezapomniana. Drużyna Brugge dużo mocniejsza na papierze, my jechaliśmy tam z korzystnym wynikiem w pierwszym meczu we Wrocławiu (Śląsk wygrał 1:0 – przyp. red.). Strzeliłem 2 gole, walnie przyczyniłem się do awansu. Naprawdę, niezapomniana noc – wspomina Waldemar Sobota. - Każde powołanie na mecz reprezentacji traktuję jako ogromne wyróżnienie. Niezależnie czy to mecz towarzyski czy mecz o punkty. To co stało się w meczu z Danią chyba pobiło te emocje z Belgii. Bardzo zależało mi aby pokazać się trenerowi i kibicom z dobrej strony. I udało się strzelić gola, odrobiliśmy straty a potem wygraliśmy. Pełny stadion cieszył się razem z nami – podkreśla Opolanin.
Zakiwać na śmierć
Waldemar Fornalik, trener reprezentacji, miał powiedzieć Sobocie przed meczem z Danią aby grał tak jak gra w Śląsku Wrocław. Tam mierzący 175 centymetrów i ważący 60 kilogramów pomocnik nie ma przypisanej jednej pozycji na boisku. Często zmienia skrzydła, schodzi do środka boiska i w pole karne. Jego atuty to szybkość, dobre panowanie nad piłką i drybling. - Nigdy nie bałem się gry 1 na 1. Już od najmłodszych lat starałem się ćwiczyć technikę i wykorzystywać to potem na boisku. Koledzy i trener w Małejpanwi Ozimek, gdzie zaczynałem karierę, często żartowali, że potrafię zakiwać na śmierci i siebie i przeciwnika – śmieje się Sobota. - Chłopaków w klubie z takim potencjałem było może 2, 3. Mój upór, ciężka praca, sprawiły, że jestem tu gdzie jestem. Każdy krok w mojej piłkarskiej karierze to sportowy awans. Kiedy siedziałem z kolegami z kadry przy posiłku, powiedziałem im na głos, że pewnie nie uwierzyliby z jak małej miejscowości pochodzę – dodaje.
Ulubiona Bundesliga
Mówiąc o sportowym awansie, były piłkarz Małej Panwii Ozimek, KS Krasiejów, czy MKS Kluczbork ma świadomość o ogromnym zainteresowaniu, jakie wzbudził już nie na krajowym ale europejskim rynku transferowym. O Sobotę pytają już ponoć Hertha Berlin i Schalke Gelsenkirchen. - Ja na ile mogę, odcinam się od tego zgiełku. Oczywiście w Schodniej też na ulicy ktoś mnie zaczepi i zapyta, czy jeszcze jestem piłkarzem Śląska, ale nie jest to aż tak uciążliwe. Spędzam czas z rodziną, wyjdę na spacer do lasu. To mnie uspokaja i tu ładuję akumulatory – zaznacza Waldemar Sobota. - Oczywiście, że myślę o swojej przyszłości. Jako dziecko namiętnie oglądałem Bundesligę. Występujący w niej piłkarze bardzo mi zaimponowali. Jeśli miałbym wskazać ligę do której chciałbym trafić to byłyby to właśnie Niemcy. Nie zamykam się jednak na inne kierunki. We Włoszech, Anglii czy Francji nie brakuje mocnych klubów w których mógłbym wykorzystać swój potencjał. Chcę się nadal rozwijać, ciężko pracować i zdobywać doświadczenia – deklaruje pomocnik Śląska Wrocław. - Tylko jak wyjadę z Polski to będę miał mniej czasu na wizyty w rodzinnych stronach – dodaje po chwili.
nika: Napisała postów [22964], status [VIP]
dobry jest ... powodzenia ;)