Jakub Płócienniczak ukarany 3 żółtymi kartkami musiał opuścić parkiet przed końcem sobotniej rywalizacji.(Fot: Dżacheć)
Początek zmagań na parkiecie Gwardia miała w sobotę udany. Główna to zasługa Adama Malchera, który wrócił do bramki opolan po kontuzji. Najlepszą wizytówką jego postawy między słupkami będzie sytuacja z 10 minuty, kiedy silny rzut rywala Malcher zatrzymał... twarzą. 2 minuty później jego koledzy trafili na 9:4 i nic nie zwiastowało problemów w tej części meczu. Przewaga gospodarzy utrzymywała się do 15 minuty (11:8), ale już kilka akcji później w szeregi opolan wkradła się niepewność. Kiedy z karnego nie trafił Remigiusz Lasoń obawy zaczęły rosnąć jeszcze bardziej a rywale z Lubina poprzeczkę w obronie zaczęli zawieszać miejscowym coraz wyżej.
Przy stanie 14:13 pięknym rzutem z dystansu popisał się Marceli Migała. Na to trafienie błyskawicznie odpowiedział jednak Michał Bartczak. Wówczas w kolejnej akcji kolejny raz „karniaka” wykonywał Lasoń, ale tym razem górą okazał się być Marek Kubiszewski. Od tego momentu sobotnie zmagania weszły na zupełnie inny poziom, który można opisać krótko – gramy punkt za punkt. Kiedy dla Gwardii trafił Migała, po chwili rzutem ze skrzydła popisał się Bartczak. Kiedy kontrę po przechwycie świetnie wykorzystał Paweł Prokop w odpowiedzi goście kolejny raz wyrównali. Ta wymiana ciosów przed przerwą pewnie pozostałaby bez zwycięzcy gdyby nie rzut karny tuż przed gwizdkiem wykorzystany przez Marko Vukcevica.
Druga odsłona meczu nie przestawała trzymać w napięciu. Zespół z Lubina pierwszy raz wyszedł na prowadzenie dopiero po kolejnych 10 minutach, kiedy na 21:22 rzucił Krzysztof Paluch. Gwardia minimalną przewagę odzyskała kilka akcji później, kiedy na 26:25 kolejny raz z dystansu ładnie rzucił Vukcević. Kolejny epizod na parkiecie miał chyba kluczowy wpływ dla dalszego rozwoju spotkania. Jakub Płócienniczak za wątpliwy faul otrzymał trzecią żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i musiał definitywnie opuścić plac gry. Kartonik takiego samego koloru chwilę później zobaczył szkoleniowiec Gwardii Opole, który gorliwie protestował przeciwko poprzedniej decyzji arbitra Michała Kopca.
Na 10 minut przed końcem meczu indywidualną akcją popisał się Prokop i tym samym ostatni raz wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. W kolejnych dwóch wymianach ciosów bramki zdobywali bowiem tylko goście a gdyby nie podwójna parada Malchera, to dystans punktowy na korzyść Zagłębia byłby większy niż 28:29. Świetnie wykończona kontra przez Palucha dała jednak szczypiornistom Jerzego Szafrańca prowadzenie 29:32. Kiedy część kibiców powolnie opuszczała już halę przy ul. Kowalskiej gola na 31:33 zdobył jeszcze Michał Szolc, ale niesforna postawa w obronie Gwardzistów nie pozwoliła im na powrót nawiązać walki. Rzut karny na 22 sekundy przed końcem meczu 32 bramkę dla gospodarzy zdobył z karnego Vukcević, a po kontrze gracze w pomarańczowych strojach cieszyli się z 35 gola i zwycięstwa w całym spotkaniu.
Co po meczu powiedzieli trenerzy Marek Jagielski i Jerzy Szafraniec?
kocyk: Napisała postów [113], status [młodszy wyjadacz]
Miedziowi pokazali Opolanom gdzie ich miejsce w szeregu. Nareczka.