Bartłomiej i Barbara Bonk planują w zorganizowany sposób pomagać rodzinom poszkodowanym w wyniku błędów lekarzy.(Fot: archiwum)
Od czasu tragedii, jaka spotkała Bonków ich życie skupione jest wokół powrotu do zdrowia Julci - jednej z bliźniaczek, które przyszły na świat w listopadzie 2012 roku. Dziewczynka w wyniku przedłużającego się porodu siłami natury, owinięta pępowiną, urodziła się z ciężkim niedotlenieniem mózgu. Bonkowie mają żal do lekarzy, że nie zapadła decyzja o rozwiązaniu ciąży metodą cesarskiego cięcia, które od początku rekomendował lekarz prowadzący Barbary Bonk. Małżeństwo pozwało szpital o 2 miliony złotych odszkodowania.
Równolegle Bonkowie stali się poniekąd ambasadorami rodzin pokrzywdzonych w wyniku błędów lekarzy. Prywatne konto Barbary Bonk na jednym z portali społecznościowych pełne jest tragicznych historii pacjentów, głównie dzieci. - Ludzie, nie dajmy się! Lekarz to nie jest bóg! Mówmy głośno o tym co się dzieje w szpitalach! Tylko od nas zależy, jak długo będziemy mieć takie bagno w Polsce. Walczmy o swoje prawa i prawa swoich dzieci! Im więcej i częściej będziemy o tym mówić tym więcej uratujemy pacjentów! - zaapelowała Barbara Bonk w jednym z wpisów.
Z kolei Bartłomiej Bonk zapowiada, że wspólnie z żoną zdecydowali się na zorganizowaną formę pomocy rodzinom, które znalazły się w podobnej sytuacji. - Rozważamy dwie opcje. Być może przyłączymy się do już istniejącej fundacji i powstanie jej filia w Opolu albo założymy własną organizację. Plan jest taki, aby ruszyć z tym pomysłem w 2014 roku – mówi Bartłomiej Bonk. - O takich przypadkach jak ten, który dotknął naszej córeczki trzeba mówić bardzo głośno. Może dopiero to wpłynie na postawę lekarzy w naszym kraju, którzy za nic mają pacjentów – dodaje Bonk.
Juljan: Napisał postów [15744], status [VIP]
Chore jest to że musi się stać coś złego stać dziecku kogoś znanego, lub bezpośrednio komuś znanemu i medialne nagłośnienie, by ujawnić nieprawidłowości.