Praca europosłów wiąże się z bardzo dobrymi zarobkami. Zaangażowani w tworzenie unijnego prawa na brak obowiązków nie mogą jednak narzekać.(Fot: archiwum)
Trudno znaleźć lepszy argument przemawiający za pracą w Parlamencie Europejskim niż wysokość pensji jakie oferuje. Obecnie podstawowe wynagrodzenie europosła to bagatela 7700 euro miesięcznie, a więc w przeliczeniu na krajową walutę około 32 tysięcy złotych. Warto jednak pamiętać, że ta kwota dopiero otwiera listę finansowych możliwości posłom PE. Za każdy dzień posiedzenia parlamentu przysługuje dodatkowe 298 euro (ok. 1300 złotych) diety. Kolejne ekstra środki przedstawiciele Parlamentu Europejskiego dostają za udział w posiedzeniu Komisji ds. Unii Europejskiej. Dokładnie kolejne 300 euro dziennie.
4299 euro (ok. 18 tys. zł) miesięcznie europosłowi przysługuje na prowadzenie biura poselskiego. 4243 euro rocznie europoseł może wydać na podróże do państw Unii Europejskich, pod warunkiem, że podczas takiej wizyty odbędzie choć jedno spotkanie związane z pełnioną przez niego funkcją. Do tego dochodzą też delegacje – 152 euro dziennie. Wreszcie dochodzimy do asystentów. Na ich pracę europarlamentarzysta może wydać 21 tysięcy euro miesięcznie. Na prowadzeniu biura europosła w Polsce bądź pilnowania jego kalendarza w Brukseli czy Strasburgu asystenci mogą zarobić od 1600 złotych (to pensja minimalna ustalona przez PE) nawet do 4 czy 5 tys. zł. Polscy europosłowie z pomocy asystentów korzystają chętnie – zatrudniają ich łącznie 446. Rekordzistą jest Ryszard Legutko reprezentujący region dolnośląsko-opolski, który zatrudnia 19-osobowy zespół. Niewiele mniej bo 17 współpracowników ma Tadeusz Cymański.
Do tego finansowego obrazu parlamentarzysty należy jednak dodać szczyptę realiów. Kalendarz większości posłów PE jest bardzo napięty z racji licznych debat, spotkań, głosowań, wizyt w biurach poselskich czy wykładów oraz prelekcji dotykających problematyki Unii Europejskiej. Stałym elementem pracy europosła jest też nieustanne przemieszczanie się pomiędzy Polską, Brukselą oraz Strasburgiem. Wszystkie z wymienionych zadań nasilają się, jeśli europoseł potrafi "znaleźć sobie" obszar problematyki UE, z którym chce się zmierzyć i współtworzyć unijne prawo.
Z raportu kampanii „Mam prawo wiedzieć”, która przyglądała się aktywności polskich europosłów wynika, że najwięcej naszych reprezentantów zasiada w tych komisjach PE, w których powstaje najmniej unijnego prawa. Warto jednak podkreślić, że akurat Opolanie pod tym względem nie mają powodów do wstydu. Danuta Jazłowiecka, opolska europarlamentarzystka zbiera bowiem bardzo pozytywne recenzje za swoje zaangażowanie (jest sprawozdawcą) w pracę nad dyrektywą wdrożeniową dotyczącą delegowania pracowników w Unii Europejskiej.
Hetman Wielki: Napisał postów [350], status [pismak]
tak nam potrzebna UE jak jabłko obok spadającej jabłoni