- Autor: Greg
- Wyświetleń: 8269
- Dodano: 2014-02-16 / 14:00
- Komentarzy: 16
Policyjny negocjator w akcji. "Po pierwsze człowiek".
Nieistotne czy jadą do desperata, stojącego na dachu wieżowca czy naćpanego choleryka grożącego skrzywdzeniem rodziny albo uzbrojonego przestępcy, który za wszelką cenę chce uniknąć kary. Zawsze jadą ratować po prostu człowieka. Policyjni negocjatorzy stają oko w oko z recydywistami, chorymi psychicznie albo... nastolatkami z depresją.
26 lipca 2012 roku. Na balustradzie jazu przy zielonym moście, prowadzącym na wyspę Bolko w Opolu usiadł 19-latek i groził, że skoczy do wody. Zszedł dopiero po rozmowie z policyjnym negocjatorem oraz swoim kolegą.
26 marca 2013 roku. Późnym wieczorem do policjantów dociera sygnał o nastolatce, siedzącej na parapecie okna na czwartym piętrze wieżowca w Opolu. Schodzi dopiero po ponad dwóch godzinach rozmów z negocjatorem.
17 grudnia ubiegłego roku. 37-letni mężczyzna usiadł na dachu budynku w Głuchołazach, grożąc skokiem. Już kilka minut po wezwaniu na miejscu był jeden z negocjatorów, który na co dzień pełni służbę na miejscowym komisariacie. Po prawie dwóch godzinach rozmów mężczyznę udało się przekonać do bezpiecznego opuszczenia dachu.
Są wzywani do akcji rzadko - kilka, kilkanaście razy do roku. Gdy jednak dzwoni telefon, każda minuta oczekiwania na zespół policyjnych negocjatorów może zaważyć na życiu lub śmierci desperata, do którego jadą - albo jego zakładnika. Negocjatorów w naszym województwie pracuje 9. Na co dzień służą w różnych jednostkach: komendzie wojewódzkiej, komendach powiatowych i komisariatach.
Co musi zrobić policjant, aby dołączyć do zespołu negocjatorów? - Przede wszystkim musi chcieć, bo do tego zajęcia nie można w żaden sposób oddelegować - mówi jeden z negocjatorów, służący na co dzień w Opolu. - Trzeba przejść badania psychologiczne, potem zostać zaakceptowanym przez pozostałych członków zespołu i przejść kurs - dodaje.
Negocjatorzy wkraczają do akcji w trzech sytuacjach: gdy ktoś chce targnąć się na własne życie, gdy agresor wziął zakładników lub grozi użyciem broni bądź innych niebezpiecznych materiałów.
Policjant zaznacza, że w mediach i opinii społecznej negocjator jest przedstawiany jako jedna osoba, która podejmuje rozmowy w sytuacji krytycznej. - Tymczasem my zawsze działamy w zespole, na miejsce każdej akcji jadą przynajmniej 3 osoby. Bo negocjacje mogą trwać długo, czasem kilkanaście godzin, a człowiek zmęczony zaczyna popełniać błędy - tłumaczy. - Dlatego zawsze "jedynkę" - czyli osobę, która rozmawia z desperatem pilnują jego koledzy, którzy w razie potrzeby podpowiedzą albo zwrócą uwagę, że czas się zmienić - dodaje negocjator.
Nasz rozmówca zaznacza, że każda sytuacja jest indywidualna i nie ma gotowego schematu działania. - Nasze hasło to "po pierwsze człowiek". Chcemy pomóc i dla nas życie osoby, z którą rozmawiamy jest najważniejsze. Ale nie możemy zapominać o życiu i zdrowiu własnym, ewentualnego zakładnika czy zespołu antyterrorystów, który nas ubezpiecza - zaznacza policjant.
Osoby, z którymi negocjują opolscy policjanci nie mają żądań, znanych z amerykańskich filmów. - Zdarzają się prośby o alkohol, ale takich nie spełniamy - bo nie od tego jesteśmy. Natomiast podzielenie się z kimś kanapką czy wodą jest naturalne, ludzkie - zdradza negocjator.
Negocjatorzy często dostają wezwanie po godzinach swojej służby, co często ma odzwierciedlenie w stroju, w jakim przyjeżdżają na akcję. - Ktoś zostaje ściągnięty z wesela, więc jest w garniturze, inny był na plaży, więc przyjeżdża w spodenkach i klapkach - mówi policjant. Wspomina też swoją najdziwniejszą akcję, w jakiej uczestniczył: - Przez cały czas negocjacji leżałem na brzuchu głową w dół rozmawiając z nastolatkiem, znajdującym się kilka metrów poniżej mnie na skarpie. Chłopak prawdopodobnie zeskoczył tam i zamierzał zeskoczyć jeszcze niżej, kilkanaście metrów. Negocjacje trwały parę godzin, zakończyły się sukcesem, ale do samego końca nie wiedziałem, co popchnęło chłopaka do tak desperackiego czynu - wspomina.
Nastolatkowie decydują się na desperackie kroki najczęściej z powodu zawodów miłosnych bądź braku akceptacji rówieśników, dorośli najczęściej załamują się tracąc pracę. - I przewidując dalsze konsekwencje: długi, czasem rozpad rodziny, niemożność zapewnienia bezpieczeństwa swoim dzieciom. Czasem w takich chwilach wystarczy przytoczyć przykład kogoś, komu się udało, poklepać po ramieniu. Bo często osoby, do których jedziemy to nie przestępcy tylko najzwyklejsi ludzie, którym gdzieś w życiu powinęła się noga albo nie otrzymali pomocy, na którą liczyli. Często to nie bezsensowna próba zwrócenia na siebie uwagi, tylko wołanie o pomoc - opowiada negocjator. - A my staramy się pomóc, jak tylko możemy. Zgodnie z naszym hasłem: po pierwsze człowiek - przypomina policjant.
Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.
Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".
Najczęściej czytane
Powiązane materiały
Polub nas!
Chmura tagów
Ogłoszenia
Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że przeglądając tę stronę wyrażasz zgodę
na zapisywanie na Twoim komputerze niezbędnych do jej poprawnego funkcjonowania plików
cookie.
Więcej informacji na temat plików cookie znajdziecie Państwo na stronie
polityka prywatności.
Kliknij tutaj, aby wyrazić zgodę i ukryć komunikat.
luxusowy: Napisał postów [22583], status [VIP]
Na forum też by się przydał negocjator na stałym etacie 24/7