Sytuacja w Taborze Szynowym wciąż jest dramatyczna. Mimo wielu zapewnień pracownicy nadal nie dostali zaległych wypłat. Nie dostają ich od listopada ubiegłego roku. 350 osobom firma zalega blisko 2 miliony złotych.(Fot: archiwum)
Najpierw 17 luty, potem 24 – właściciele Taboru Szynowego kilkukrotnie przekładali termin spłaty zaległych pensji dla pracowników. Po ich naciskach i pytaniach naszego reportera podczas ostatniej, czwartkowej konferencji w siedzibie firmy nowi właściciele zadeklarowali, że wypłaty będą na kontach pracowników w poniedziałek. W razie gdyby na konta nie spłynęły jeszcze środki od zagranicznego inwestora, wypłaty miał pokryć krajowy właściciel – firma Leo Maks. Tymczasem w poniedziałek pracownicy nie dostali ani złotówki.
Próbowaliśmy skontaktować się z Zenonem Sroczyńskim, dyrektorem zarządzającym Leo Maks oraz prezesem tej firmy Tadeuszem Młynarczykiem, ale obaj nie odbierali w poniedziałek telefonów. Żaden z nich nie pojawił się też w firmie, aby wyjaśnić sytuację pracownikom. - Tak naprawdę oni nas szantażują. Nie możemy iść stąd precz bo nie ma upadłości firmy i nie ma szans na pieniądze z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Wypłat nie ma tylko są ciągle jakieś nowe, nierealne terminy i przeciąganie sprawy – denerwuje się Beata (prosi o nieujawnianie jej nazwiska). - Po 9 latach pracy mam długi, mieszkam kątem u teściowej i żyję od pierwszego do pierwszego na kredytach i pożyczkach. Nie wiem jak długo tak jeszcze pociągnę – dodaje zrozpaczona kobieta.
Większość pracowników szansy na rozwiązanie patowej sytuacji upatruje w decyzji sądu. Ten na podstawie raportu nadzorcy może ogłosić upadłość Taboru Szynowego. Warto jednak przypomnieć, że na początku lutego wstrzymał się z taką decyzją na skutek gwarancji właścicieli firmy. Przed sądem wykazali gwarancje 9 milionów euro wkładu zagranicznego inwestora w Tabor Szynowy. Kolejny raz sprawie Sąd Rejonowy w Opolu będzie przyglądał się w środę.
Szybkie wznowienie pracy Taboru Szynowego z dnia na dzień jest jednak coraz mniej realne. Na licytacji komorniczej właśnie pojawił się magazyn z częściami do wagonów. Jeśli ich sprzedaż dojdzie w marcu do skutku, to firma nie będzie mogła wykonywać nawet podstawowej działalności - napraw gwarancyjnych. Działania komornika w tej sprawie może zablokować tylko decyzja sądu o upadłości taboru. Licytacji komorniczych w najbliższym czasie może być jednak więcej, bo zadłużenie firmy to blisko 40 milionów złotych. Tylko Urzędowi Skarbowemu Tabor Szynowy zalega około 10 milionów złotych.
jureczek111: Napisał postów [487], status [starszy pismak]
Zal i nic więcej pozostaje W tak krótkim czasie zniszczyć tą firmę I niech nie piszą tutaj bzdur ludzie którzy nie pracowali tam Tak to jest jak się dorwali do kierowania ludzie którzy nie maja kompletnie o tym pojęcia. I nie podważam tu nic że ktoś jest lub nie jest fachowcem Można być dobrym rzemieślnikiem ale to nie znaczy że dobrze się pokieruje firmą