Rundę zasadniczą opolanie zakończyli na przedostatnim miejscu w tabeli i o pozostanie w Superlidze będą walczyć w play outach.
Wtorek dla beniaminka Superligi nie był udanym dniem. W drodze do Kielc autobus gwardzistów zderzył się bowiem z ciężarówką i przez chwilę nie wiadomo było, czy drużyna w ogóle dotrze o czasie na konfrontację z aktualnym Mistrzem Polski. Szczęśliwie usterka w autobusie nie okazała się poważna i dojazd do stolicy województwa świętokrzyskiego nie sprawił kłopotów. Te mieli za to, zupełnie nieoczekiwanie, gospodarze od pierwszych minut meczu. W zawody zdecydowanie lepiej weszli podopieczni Tadeusza Jednoroga i objęli prowadzenie 1:3. Z kolei kielczanie w pierwszych minutach popełniali sporo błędów w ataku, a na dokładkę w bramce Gwardii „cuda” wyprawiał Vladimir Bozić.
Wspomnieć w tym miejscu należy także postawę dobrze dysponowanego Nenada Zelijca, na którego sposobu nie potrafił z kolei znaleźć Venio Losent, broniący bramki Vive. Taki obrót wydarzeń mocno zdenerwował trenera Talanta Dujszebajewa, który już w 7. minucie przy stanie 2:5 poprosił o czas. Rozmowa w wyraźnie dyscyplinującym tonie przyniosła efekty, choć nieco później niż pewnie życzył sobie szkoleniowiec lidera tabeli. Wyrównanie wyniku nastąpiło bowiem w 16. minucie, kiedy do opolskiej bramki trafił Denis Buntić. Od tego momentu rozpoczęła się już ofensywna tyrada gospodarzy, którzy w błyskawicznym tempie zwiększali przewagę. Defensywę z Opola odważnymi wejściami rozrywał Piotr Chrapkowski po którego akcjach Vive prowadziło już 14:9, a do przerwy ten dystans wynosił już 19:12.
Drugą część spotkania Mistrzowie Polski zaczęli od trzech kolejnych, celnych rzutów do bramki opolan i prowadzili już dziesięcioma punktami! Trener Jednoróg szukał sposobu na zatrzymanie rozpędzonej maszyny ofensywnej z Kielc ale efekty tych zakusów były marne. Co więcej gwardziści z każdą minutą mieli też coraz więcej kłopotów ze skonstruowaniem skutecznego ataku. Nawet kiedy taka sztuka przeciwko defensywie żółto-biało-niebieskich się udawała, to na drodze do szczęścia Zelijcowi stawał Losent.
Jasnym punktem swojej ekipy był też bramkarz Gwardii. Adam Malcher kilkukrotnie napsuł bowiem krwi atakującym Vive. Szczególnie bramkarza z Opola zapamięta Buntić, który w jednej akcji aż trzykrotnie miał możliwość zdobycia bramki, ale albo trafiał w słupek albo świetnie interweniował Malcher. Najłagodniej dla gości w tym meczu będzie wyliczyć, opolska ekipa w ciągu całego spotkania zdołała zdobyć tyle bramek ile gospodarze do zmiany stron. Ostatnie 11 minut w wykonaniu beniaminka było już fatalne – Gwardia nie zdobyła w tym czasie żadnego gola a Vive dziewięć z rzędu przez co wynik na elektronicznej tablicy zatrzymał się przy stanie 42:19.
PE Gwardia Opole fazę zasadniczą PGNiG Superligi zakończyła na przedostatnim miejscu w tabeli z dorobkiem 11 punktów i będzie walczyć o utrzymanie w play-outach.
Vive Targi Kielce - PE Gwardia Opole 42:19 (19:12)
Vive Targi: Losert - Grabarczyk 1, Jurecki 6, Tkaczyk 1, Olafsson 8, Chrapkowski 5, Bielecki 4, Jachlewski 1, Lijewski 1, Buntić 7, Musa 4, Zorman 1, Cupić 3.
Gwardia: Malcher, Bozić - Śmieszek 1, Swat 3, Adamczak Paweł, Knop 1, Scepanović, Zeljić 7, Drej, Serpina, Vukcević, Adamczak Piotr 2, Garbacz, Malcher, Prokop 3, Płóciennikczak 1, Lasoń
Widzów: 2500
Sędziowali: Jasek Moskalczyk, Marcin Pazdro.
krisss: Napisał postów [2133], status [Szycha]
A czego się spodziewali?? Cudu? To nie Kana Galilejska i samo nic nie przychodzi. Potrzebna jest ciężka praca i samozaparcie. Widać sporo jeszcze mają do nadrobienia poczynając od treningów.