Szczur wszedł do mieszkania naszego czytelnika na 10. piętrze przez klatkę wentylacyjną.(Fot: zdjęcie nadesłane przez czytelnika)
- Parę minut po 14.00 usłyszałem z kuchni przeraźliwy krzyk mojej mamy. Kiedy wpadłem zobaczyć co się stało, zobaczyłem na podłodze dużego szczura. Wypadł z klatki wentylacyjnej – opowiada Adam Komuszyński. - Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Szybko pobiegłem po wiaderko do łazienki i przystawiłem nad gryzoniem żeby nie uciekł – relacjonuje nasz czytelnik.
Zaniepokojeni lokatorzy o sprawie postanowili natychmiast powiadomić administrację Spółdzielni Mieszkaniowej Przyszłość, która zarządza blokiem. - Usłyszałam, że może przyjechać firma deratyzacyjna, ale za usługę w mieszkaniu zapłacę sama. Poinstruowano mnie tylko, żeby szczura, dla którego skok z kratki wentylacyjnej okazał się śmiertelny, zapakować do woreczka i wyrzucić do zsypu na śmieci – opowiada Teresa Komuszyńska. - Ale to chyba nie załatwia sprawy. Zwłaszcza, że szczury widujemy co raz częściej w piwnicach i na klatkach schodowych, a administracja nie pierwszy raz bagatelizuje problem – denerwuje się Adam Komuszyński.
Reakcją swoich pracowników Franciszek Dezor, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej był zaskoczony. - Ktoś udzielił tym lokatorom błędnej informacji. Po pierwsze zawsze reagujemy na takie sygnały mieszkańców i korzystamy z usług firmy deratyzacyjnej. Oczywiście to my ponosimy koszty takiej operacji – zapewnia Dezor. - Będzie tak i w tym konkretnym przypadku. Sprawdzone zostanie nie tylko mieszkanie, ale też cała klatka. Zapewniam też, że niezależnie od takich niepokojących sygnałów deratyzacja w całym naszym zasobie lokatorskim przeprowadzana jest dwa razy do roku – dodaje prezes „Przyszłości”.
hahahaha: Napisał postów [22273], status [VIP]
on tam przyszedł dokonać żywota po trutce, a nie zabił się skacząc z wentylacji :):):)