Kibice Odry i Polonii przygotowali w sobotę wspólną oprawę meczu i dopingowali razem obie jedenastki.(Fot: Dżacheć)
22 kwietnia 1964 roku Odra Opole walczyła z Polonią Bytom o finał w europejskim Pucharze Karla Rappana znanym lepiej jako Puchar Intertoto. W sobotę przy Oleskiej obie ekipy przystąpiły do rywalizacji, w której stawką jest utrzymanie w 2. Lidze Zachodniej. Lepiej te zawody rozpoczęli miejscowi. W 13. minucie Mateusz Cieluch urwał się prawym skrzydłem, wpadł w pole karne i dograł do Dariusza Zapotocznego. Strzał młodzieżowca OKS pewnie wyłapał jednak Mateusza Mika, bramkarz Polonii. Opolska jedenastka po tej dobrze zapowiadającej się akcji nie zwalniała tempa. W 20. minucie Marcin Kocur dostał podanie-marzenie od Sebastiana Deji, ale i tym razem dobrą interwencja popisał się Mika. 13 minut później strzał głową popularnego „Kotka” wylądował ponad bramką bytomian.
Na 5 minut przed końcem pierwszej połowy zakotłowało się w polu karnym Odry. Na murawę padł niczym rażony piorunem Robert Trznadel, a po chwili on sam wspierany przez kolegów wygłosili potok pretensji do sędziego Pawła Kukli z Krakowa. Arbiter w tej sytuacji pozostał nieugięty i rzutu karnego nie podyktował, a podejrzewany o przewinienie Ivan Udarević, stoper OKS, mógł odetchnąć z ulgą. Kiedy wydawało się, że ostatnim znaczącym akcentem pierwszej połowy będzie informacja o doliczonym do niej czasie gry wskazywana na elektronicznej tablicy, trzeci raz przypomniał o sobie Kocur. Na wysokości połowy boiska piłkę wyłuskał Deja i „wypuścił” skrzydłem Adriana Żmiję. Ten, czerpiąc z terminologii motoryzacyjnej, objechał koncertowo defensorów Polonii, ale w sytuacji sam na sam z Miką huknął wprost w poprzeczkę. Kiedy wydawało się, że to już akcja zaprzepaszczona, futbolówkę przejął Zapotoczny, przytomnie dograł do Kocura, a ten precyzyjnym uderzeniem przy prawym słupku umieścił ją w bramce.
Na zmianę stron w zdecydowanie lepszych humorach wróciła opolska jedenastka. Za ciosem mogła pójść już w pierwszej akcji po przerwie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego fantastyczne podanie od Zapotocznego dostał Udarević. Obrońca OKS mógł „załatwić” 2:0 z niespełna 10 metrów, ale jego próba z woleja ku rozczarowaniu publiczności wylądowała wysoko ponad bramką Miki. Kiedy wydawało się, że kolejne ataki po stronie gospodarzy są kwestią czasu, nastąpił kluczowy moment dla całej sobotniej rywalizacji. Rezerwowy zespoły z Bytomia, Dawid Cempa, opanował piłkę na około 30 metrze a następnie niczym z armaty posłał pocisk w kierunku twierdzy Damiana Primela. Uwolniona futbolówka długo szybowała w powietrzu, ale tuż przed bramką zrobiła kozła i kompletnie zaskoczyła golkipera Odry. W takich okolicznościach stan zmagań w meczu przyjaźni został wyrównany.
W samej końcówce gospodarze poderwali się jeszcze do walki i gdyby nie fatalne wykończenie akcji ofensywnych przez młodzieżowców, 3 punkty zostałyby tego popołudnia w Opolu. Najpierw po ładnie wypracowanej akcji w polu karnym Polonii zagubił się Zapotoczny, a po chwili jego zmiennik, Patryk Duda przerwał doskonale zapowiadającą się kontrę. Zawodnicy Petra Nemca wpadli na połowę rywala w przewadze liczebnej, ale wspomniany 19-latek stracił piłkę wikłając się w niepotrzebny pojedynek. Do ostatniego gwizdka wynik nie uległ już zmianie i tym samym zespołowi z Opola nie udał się rewanż za jesienne lanie, jakie Polonia sprawiła OKS w Bytomiu. Wtedy śląska drużyna wygrała pewnie 4:0, a piękną bramkę ustrzelił Dawid Jarka – dziś napastnik Odry, który w sobotę nie grał pauzując za żółte kartki.
krisss: Napisał postów [2133], status [Szycha]
Dziwne, że zawsze o meczach autorzy rozpisują się jak by to było najważniejsze wydarzenie dnia.