Dobrą i co ważne, bramkową dyspozycją, w szeregach OKS kolejny raz błysną Mateusz Cieluch.(Fot: Dżacheć)
Po zgarnięciu kompletu punktów przed własną publicznością w meczu z UKP Zielona Góra trener Odry Opole na wyjazd do Częstochowy desygnował parę napastników od pierwszych minut. To rozwiązanie stosowane przez czeskiego szkoleniowca dosyć rzadko, ale wobec ścisku w strefie spadek/utrzymanie chyba innego wyjścia w konfrontacji z Rakowem nie miał. W sobotę pierwszy kwadrans w barwach OKS należał jednak nie do duetu Dawid Jarka i Piotr Bondziul, ale do Damiana Primela. Bramkarz Odry pewnie radził sobie z groźnymi wrzutkami z rzutów wolnych Damiana Lenkiewicza. Ze spokojem interweniował także przy premierowym strzale gospodarzy, autorstwa Łukasza Kmiecia w 14. minucie.
Od 20. minuty zawodów przy ul. Limanowskiego rozpoczęła się ofensywna tyrada gości.Najpierw strzeleckie zakusy debiutującego w wyjściowej jedenastce Bondziula przerwał w ostatniej chwili Przemysław Wróbel, a 2 minuty później próba „Bondiego” z dystansu wylądowała ponad bramką RKS. Z takim samym efektem żywot zakończył strzał zza pola karnego w wykonaniu Sebastiana Deji w 29. minucie. Chwilę później bramkarza gospodarzy zdołał zatrudnić Jarka, ale Wróbel zdołał sobie poradzić i w tej sytuacji.
W 42. minucie Donatas Nakrosius, który długą wrzutką z autu zwykł nawiązywać do umiejętności Tomasza Hajty, właśnie z tego stałego fragmentu gry zdołał dograć bezpośrednio do Jarki. Napastnik OKS znalazł się w sytuacji idealnej do otwarcia wyniku. Będąc jednak oko w oko z golkiperem częstochowian dał się ubiec Danielowi Da Silvie, który wygarnął mu piłkę tuż przed strzałem, za co zebrał zresztą zasłużone owacje od publiczności, kolegów z defensywy i bramkarza. Niewiele brakowało, a kolejna akcja byłaby kolejnym udokumentowaniem powiedzenia o niewykorzystanych sytuacjach. Lewym skrzydłem urwał się Lenkiewicz, mocno uderzył Dawid Retlewski i tylko przytomna interwencja Ivana Udarevića uchroniła Odrę od przyjęcia na kark klasycznego gola do szatni.
Drugą odsłonę piłkarskiej majówki w Częstochowie podopieczni Petra Nemca zaczęli wyśmienicie. Diogo Alves nie zdołał opanować piłki w środku pola, dopadł do niej Mateusz Cieluch, który bezwzględnie wykorzystał nadarzającą się okazję. - Wyszliśmy na drugą połowę bardzo skoncentrowani. Obrońcy Rakowa grali bardzo wysoko. Nagle znalazłem się na środku boiska i można powiedzieć, że piłka spadła mi wprost pod nogi. Kiedy znalazłem się sam na sam z bramkarzem miejscowych pozostało mi tylko dopełnić formalności – opisuje całą akcję popularny „Cielu”. Goście próbowali szybko pójść za ciosem. Pod poprzeczkę mocno przymierzył Nakrosius ale do swojego konta straconych goli kapitalną paradą nie pozwolił nic dopisać Wróbel.
Kiedy wydawało się, że kolejne ataki niebiesko-czerwonych to kwestia czasu, boiskowe wydarzenia przybrały zupełnie inny obrót. Rozgrywający świetny mecz Lenkiewicz po raz wtóry zagrał na nosie defensorom Odry. Slalom pomocnika RKS przerwał dopiero Maciej Michniewicz, ale w tym zagraniu arbiter Tomasz Zieliński znalazł oznaki faulu i bez mrugnięcia okiem wskazał na 11 metr. Rzut karny pewnie wykorzystał Adrian Świerk, zegar wybił 65 minutę meczu i rywalizacja w mieście „świętej wieży” wróciła do punktu wyjścia. Mimo upływającego czasu opolanie mieli swoje szanse na wywiezienie z Częstochowy kompletu punktów. Z tymże po strzale z dystansu Marcina Kocura – wprowadzonego po przerwie – kolejny raz wykazał się Wróbel, a niedługo później główka Udarevića ominęła światło bramki.
krisss: Napisał postów [2133], status [Szycha]
Coś opornie idzie im wygrywanie. Po co pchali się skoro nie umieją zdobyć kompletu punktów?? Pewnie niedługo spadną i skończy się sen o awansie.