Sławomir Szota nie zrezygnował z funkcji oficera rowerowego i nie został też zwolniony przez MZD.(Fot: archiwum)
- Sławomir Szota, pełniący dotąd tę funkcje w Opolu, zrezygnował, zaskakując tym swoich pracodawców. Nowym oficerem rowerowym może zostać każdy, kto czuje się na siłach – napisała w poniedziałek opolska Gazeta Wyborcza powołując się na oświadczenie Sławomira Szoty, które z kolei było odpowiedzią na krytykę jego pracy zawartą właśnie na łamach GW.
We wspomnianym oświadczeniu nie pada jednak słowo „rezygnuję”. - Bo też nie to było moją intencją. Chciałem tylko wyraźnie zasugerować, że nie czuję się przyspawany do oficjalnej funkcji. Aktywnie działałem na rzecz środowiska rowerowego nie będąc oficerem rowerowym i aktywnie, nawet bardziej intensywnie, działam piastując obecną funkcję. Jeśli do mnie bądź moich przełożonych dotrze konstruktywna krytyka dotycząca mojej pracy to nie mam zamiaru zapierać się rękami i nogami – wyjaśnia Sławomir Szota. - Uspokajam zatem, że informacje o mojej śmierci są przesadzone, choć pewnie niektórych mocno to rozczaruje i będzie nie na rękę – dodaje.
- Sławomir Szota nadal pełni funkcję oficera rowerowego. Kontekst oświadczenia, które przesłał do dziennika jest dla nas w pełni zrozumiały i nie wiąże się z żadną dymisją czy rezygnacją. Zdajemy sobie za to sprawę, że na linii gazeta – oficer rowerowy trwa wymiana argumentów co do stylu sprawowania tej funkcji – mówi Mirosław Pietrucha, wicedyrektor MZD w Opolu. - Nie prowadzimy zatem naboru na to stanowisko. W naszej ocenie oficer rowerowy pracuje dobrze – zaznacza Pietrucha.
ombre: Napisał postów [20147], status [VIP]
Z 1500 na rękę strasznie trudno zrezygnować w Opolu.