- Autor: Małgorzata Lis-Skupińska
- Wyświetleń: 10503
- Dodano: 2015-02-22 / 13:30
- Komentarzy: 145
Czy strażacy powinni łapać papugi i ściągać koty z drzew?
Opolscy strażacy w ubiegłym roku 25 razy byli wzywani, by pomagać kotom, odnotowali 4 interwencje z psami, pomogli 7 ptakom (w tym 3 gołębiom), przyjęli też 3 zgłoszenia o sarnach i 2 o dzikach. W poprzednich latach pomagali też w łapaniu małpy, legwanów, uwalnianiu bobrów i łabędzi.
W ubiegłym tygodniu pomagali w złapaniu papużki, co zbulwersowało naszych czytelników. Na forum pod artykułem pojawiły się głosy, że za takie akcje zgłaszający powinni płacić.
- Gdy ludzie nie wiedzą, do kogo zadzwonić z interwencją, dzwonią do nas, a my musimy przyjąć interwencję – mówi mł. bryg. Leszek Koksanowicz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu.
Leżącą na drodze potrąconą sarnę czy dzika powinien uprzątnąć właściciel drogi. W mieście porządku ma pilnować Straż Miejska. Są jednak sytuacje, gdy straż musi interweniować.
- Jeżeli przyjmujemy zgłoszenie o kocie, który siedzi na wysokim drzewie, kilkunastometrowym, to jasne jest, że nikt inny go nie ściągnie, bo tylko my dysponujemy taką drabiną. Sugerujemy jednak, by poczekać, koty zwykle same schodzą, poza tym akcje ściągania przestraszonego kota są też niebezpieczne dla strażaków – dodaje Koksanowicz. - Anegdotą możnaby odpowiedzieć: czy ktoś widział martwego kota na drzewie? Zgłaszający nie mają też świadomości, że jeśli na ratowanie kota zostanie wysłana drabina mechaniczna, która jest jedna w Opolu, to w razie groźnego pożaru w tym czasie wyposażony w nią wóz strażacki nie dojedzie szybko na miejsce zdarzenia.
Dyżurni przyjmujący zgłoszenia w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej przyznają, że ludzie często naciągają fakty, by skłonić strażaków do interwencji. Zgłaszają na przykład niebezpieczeństwo spowodowane obecnością os.
- Gniazdo nie tworzy się z dnia na dzień, więc można zgłosić usunięcie specjalistycznej firmie, ale za to trzeba zapłacić, a straż usunie je za darmo – mówi Koksanowicz. – Zdarzało się nam wysyłać wóz do domu, w którym tym niebezpieczeństwem okazywało się parę krążących po pokoju owadów.
Tegoroczna zima nie była mroźna, nie było więc zgłoszeń związanych z przymarzniętymi łabędziami. - Jeden z naszych emerytowanych strażaków wspominał, że chyba tylko raz w ciągu 20 lat pracy uwalniał faktycznie przymarzniętego ptaka. Zwykle wystarczy ptaka sprowokować rzuceniem chleba czy kępki trawy, by ten sam się podniósł i oderwał ewentualnie parę przymarzniętych piór – wyjaśnia Koksanowicz.
Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.
Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".
Najczęściej czytane
Powiązane materiały
Polub nas!
Chmura tagów
Ogłoszenia
Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że przeglądając tę stronę wyrażasz zgodę
na zapisywanie na Twoim komputerze niezbędnych do jej poprawnego funkcjonowania plików
cookie.
Więcej informacji na temat plików cookie znajdziecie Państwo na stronie
polityka prywatności.
Kliknij tutaj, aby wyrazić zgodę i ukryć komunikat.
pavulans: Napisał postów [1996], status [Szycha]
Na tym polega służba. Śnieg, deszcz, wiatr. Ktoś to musi robić. Polacy nie sznują żadnych służb i nadużywaja jak darmowego papieru w kiblu. Czas wprowadzić kary i opłaty za wezwanie bez uzasadnienia czy to Straży czy Ratownictwa Medycznego i Policji.