- Autor: adnaw22
- Wyświetleń: 16322
- Dodano: 2019-02-27 / 18:40
- Komentarzy: 19
Sama jesteś sobie winna
(Fot.facebook/aleksandra.szulejko )
Te słowa bardzo często słyszą ofiary gwałtów, molestowania seksualnego albo też innych czynności podjętych bez jasno wyrażonej zgody. Trudno uwierzyć, że wciąż obwinia się ofiarę za to, że została skrzywdzona. Czy rzeczywiście człowiek jest tylko małym trybikiem w wielkiej machinie systemu? Uwaga, tekst zawiera wyrażenia, które mogą być uznane za obraźliwe lub wulgarne.
Łatwiej nam czytać o tym, że skrzywdzono przypadkową studentkę niż pogodzić się z faktem, że na jej miejscu mogła być nasza matka, żona czy też siostra. Czujemy się pewniej widząc, że zaatakowano kogoś w Łodzi, ale przecież to samo mogło się przydarzyć w Opolu albo Kędzierzynie, o mniejszych wioskach nie wspominając. Jeśli, zamiast anonimowej osoby, wyobrazimy sobie kogoś bliskiego, nasze postrzeganie danej sytuacji bardzo się zmienia.
Łódź, poniedziałkowy poranek, godzina piąta trzydzieści. Młoda dziewczyna wracała do akademika ze szkolnej transmisji Oskarów. Niespodziewanie, zaatakował ją nieznany mężczyzna - waląc po głowie groził, że jeśli zacznie krzyczeć, to ją zabije. Kobieta próbowała się wyrwać, jednak na nic się to zdało. Została brutalnie pobita i pozostawiona na pastwę losu i bezdusznego systemu.
Dziewczyna zadzwoniła na policję, która przyjechała po 25 minutach. Z relacji ofiary wynika, że policjanci nie chcieli nawet wysiąść z samochodu - zapytali tylko czy zna napastnika. Nie zainteresowali się tym, jak się czuje pokrzywdzona, nie udzielili pierwszej pomocy, nie wezwali nawet karetki. Zamiast tego pojechali szukać sprawcy. Kiedy w końcu karetka pogotowia została zadysponowana, dziewczyna dowiedziała się, że całe zdarzenie to jej wina, bo miała słuchawki w uszach.
Jak zwykle w takich przypadkach są dwie wersje - ofiary i służb, które, z założenia, powinny nieść pomoc. Oba stanowiska prezentujemy poniżej (pisownia oryginalna):
Relacja ofiary:
Wyobraź sobie, że jesteś kobietą i widzisz kobietę w takim stanie jak ja na zdjęciu powyżej, która przez łzy mówi Ci, że przed chwilą nieznany mężczyzna ją pobił i że walił ją po głowie i mówił, że jak będzie krzyczeć to ją zabije. Jak zareagujesz? Bo Pani Policjantka przez radio informowała, ze dziewczyna czuje się dobrze (mimo, ze wrzeszczałam żeby mi pomogli), a Pan Policjant krzyczał na mnie, ze zamiast robić sceny to może lepiej bym się wychyliła przez okno i wyglądała za sprawcą. To zdjęcie i ten opis dodaje dla wszystkich moich koleżanek z akademika, które mogły być na moim miejscu dla wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy mają matki, siostry, dziewczyny etc. Zdarzenie miało miejsce w Łodzi w poniedziałek o godzinie ok 5:30 kiedy wracałam ze szkolnej transmisji Oskarów do akademika. Jest to trasa, która pokonuje codziennie. Dosłownie minutę po tym jak rozmawiałam z moją koleżanką o tym, że za 5 minut będę w domu i wyszłam wcześniej bo chce się wyspać na zajęcia. Nie zauważyłam jak w ciągu kilkudziesięciu sekund podszedł do mnie mężczyzna, który krzyknął do mnie "o ty kurwo" i zaczął mnie szarpać. Pierwsza rekcją ucieczka- niestety udaremniona, widzę przejeżdzające auto to wyskakuje przed nie i zatrzymuje krzycząc pomocy bo już wiem, że coś jest nie tak. Samochód mnie mija, ot normalny łódzki incydent w poniedziałkowy poranek. Zaczynam krzyczeć i wtedy mężczyzna zaczyna do szarpania i ściskania dodaje okłady pięścią w twarz i głowę i informuje mnie, że mam mu cytuje "ojebać galę". W życiu nie spotkało mnie coś równie obrzydliwego, coś na tyle przerażającego, że dosłownie się zsikałam pod siebie. Potem pamietam już tylko okładanie mojej głowy, krzyki "nie krzycz bo Cię zajebę" i moje histerycznie wrzeszczenie w niebogłosy o pomoc. Na koniec sprowadzenie do pozycji klęczącej i kilka kopniaków w głowę i w bok ciała. Potem pojawili się ludzie i oprawca spokojnie oddalił się w stronę ulicy Kilińskiego. Ja po tym wszystkim nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słów gońcie go! Jedyne co krzyczałam to "boże co on mi zrobił" i sama musiałam zadzwonić o pomoc. Po 25 minutowym oczekiwaniu podjeżdża radiowóz, z którego policjanci nawet nie raczą wysiąść tylko mówią: "wsiada poszkodowana i jeden świadek. Czy zna go Pani? Nie. Czy zabrał coś Pani? Nie nic nie zabrał, tylko chciał mnie zgwałcić, kopał po głowie i groził śmiercią."- funkcjonariusze zamiast udzielić mi pomocy zajmowali się jeżdżeniem w koło jakby ten człowiek po 25 minutach miał być w promieniu czterech ulic. Jak to szczegółowo wyglądało opisywałam na początku.
W końcu po kilku telefonach od dyspozytorki, która wysłała do mnie karetkę łaskawie odstawiono mnie na miejsce ZDARZENIA aby udzielono mi pomocy medycznej. Pan w karetce na miejscu wyjaśnił mi, ze to moja wina bo miałam słuchawki w uszach. Nadal w mokrych od uryny ubraniach, przewieziono mnie do szpitala, a tam dopiero po kilku razach upominania się dano mi jakieś jednorazowe ubrania. Lekarz stwierdził, że brak objawów neurologicznych obliguje mój wypis. Po wyjściu ze szpitala jadę na komisariat i dowiaduje się, że funkcjonariusze zostawili notakę, że zostałam pouczona. Ja ofiara, zostałam przekazana do karetki bez jakichkolwiek instrukcji co dalej i oni mi mówią, że zostaje pouczona. Okazuje się, że sprawy nie ma i jeżeli chce aby sprawca był ścigany muszę złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Policjanci mówią mi, że nie ma śladów biologicznych więc jedyne co mi dolega to uszczerbek na zdrowiu poniżej 7 dni co jest wykroczeniem. To co usłyszałam "Jak mi nie ojebiesz gały to Cię zabije" "zamknij się bo Cię zabije" i okładanie mnie po głowie nie jest wystarczające. Coraz to nowym policjantom muszę opowiadać ze szczegółami jak i gdzie mnie dotknął, złapał, szarpnął , uderzył ze wszelkimi szczegółami. W efekcie przesłuchuje mnie prokurator. Sprawca będzie ścigany. Tylko dlatego, że powiedziałam sobie, że nie odpuszczę, ze ten człowiek pewnie mieszka obok nas i nie zrobił tego pierwszy raz i że nie narażę na to piekło innych kobiet.
I teraz możemy przejść do meritum czyli tego, że będąc w takiej sytuacji w ogóle się nie dziwie kobietą, które nie zgłaszają takich przestępstw skoro to tak wyglada. Że 3 dni temu mówiłam, ze kocham swoją szkole, Łódź, Polskę, a dzisiaj myśle, że nienawidzę tego kraju, w którym żadna ze służb nie potrafiła udzielić mi pomocy i wsparcia. Że biurokracja jakoś przegapiła ten incydent. Od dzisiaj boje się chodzić po ulicy i pewne w ogóle będę jakoś inaczej zachowywała.
Moja wdzięczność dla rodziny oraz przyjaciół w tej sytuacji jest nieopisana. Bez tych osób nie dożyłabym chyba końca tego dnia.
I proszę nie zadawajcie mi więcej pytań bo nie po to wszystko. Tylko po to żebyście kupiły gaz, udostępniły post, zwiększyły świadomość problemu tego przyzwolenia służb na takie przestępstwa na kobietach.
Stanowisko Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi:
Niezwłocznie po przeczytaniu postu zamieszczonego na portalu społecznościowym Pani Aleksandry komendant zlecił przeprowadzenie czynności kontrolnych co do zastrzeżeń , które opisano w publikacji.
Z dokumentacji w systemach teleinformatycznych wynika, że po zgłoszeniu nam przez Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego /112/ zdarzenia dot. pobicia / taka była przekazana treść/ dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Łodzi niezwłocznie wysłał na sygnałach uprzywilejowania patrol, który dotarł na miejsce w ciągu 5 minut od przekazania nam informacji. Zawsze w sytuacjach, kiedy możliwa jest penetracja terenu, wspólnie z pokrzywdzonym lub świadkiem policjanci niezwłocznie podejmują taką próbą.
Doświadczenie pokazuje, że daje to sporą szansę na zlokalizowanie i zatrzymanie podejrzewanego. Tak też było w tym przypadku. Patrol zabrała na pokład radiowozu zarówno pokrzywdzoną jak i świadka. Z dokumentacji sporządzonej przez policjantów a także odsłuchu rozmów z dyżurnym, ustalono, że z relacji zgłaszającej nie wynikało tło seksualne. Czynności wykonywane były pod kątem pobicia. W związku z pogarszającym się samopoczuciem i narastającymi dolegliwościami zostało przez dyżurnego wezwane pogotowie ratunkowe. Decyzją medyków przewieziono Panią Aleksandrę na badania do szpitala, po których została zwolniona do domu.
Z dalszych ustaleń kontrolnych wynika, że po godzinie 12 pokrzywdzona stawiła się w śródmiejskim komisariacie, gdzie zadeklarowała chęć zgłoszenia zawiadomienia o usiłowaniu zgwałcenia. Dopiero w tym momencie wynikły okoliczności dotyczące tła seksualnego. Przy tego rodzaju przestępstwach policjanci wykonują ściśle określone prawem i procedurami czynności. Nie przesłuchują a jedynie po krótkim ustaleniu okoliczności sprawę przekazują do prokuratury i tak też się stało w tym przypadku. Zawsze zależy nam na tym, aby nie potęgować odczucia dodatkowej traumy. W I Komisariacie rozmawiał z pokrzywdzoną ,w podstawowym zakresie okoliczności zdarzenia, jeden policjant. Funkcjonariusze bezpośrednio z komisariatu przewieźli zgłaszającą do prokuratury, gdzie została przesłuchana.
Do chwili obecnej nie otrzymaliśmy materiałów od prokuratura ani też żadnych wytycznych co do dalszego toku postępowania. W ramach tzw. czynności niecierpiących zwłoki przejrzeliśmy monitoringi, aby zabezpieczyć wizerunek napastnika, przekazaliśmy pokrzywdzonej skierowanie na obdukcję, technik kryminalistyki wykonał dokumentację fotograficzną obrażeń. Zapewniam, że prowadzimy wszystkie możliwe czynności wykrywcze, aby ustalić sprawcę napaści i pociągnąć go do odpowiedzialności karnej.
Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.
Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".
Najczęściej czytane
Powiązane materiały
Polub nas!
Chmura tagów
Ogłoszenia
Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że przeglądając tę stronę wyrażasz zgodę
na zapisywanie na Twoim komputerze niezbędnych do jej poprawnego funkcjonowania plików
cookie.
Więcej informacji na temat plików cookie znajdziecie Państwo na stronie
polityka prywatności.
Kliknij tutaj, aby wyrazić zgodę i ukryć komunikat.
DonPedro69: Napisał postów [11148], status [VIP]
Wersja Policji, zapewne poparta odpowiednimi materiałami, tłumaczy wszystko i nie powiem, że sama jest sobie winna, ale rozumiem to, że wzywając ich mogła nie powiedzieć wszystkiego dokładnie, co się stało i jakoś wcale mnie to nie dziwi. Ofiary wypadku, tuż po nim, też często nie wiedzą co na prawdę się stało, albo raczej co na prawdę jest istotne w opisie zdarzenia, bo im się zdaje, że każdy przecież powinien to wiedzieć, wydedukować. Więc nie czepiajcie się Policji, tak jak robi to Julian.