- Autor: Aga_Ko
- Wyświetleń: 18421
- Dodano: 2021-05-02 / 22:00
- Komentarzy: 32
Gmina Rudniki. Rolnik uderza krowę, zwierzę kona i nikt nie reaguje
Agonia katowanej krowy, nieudolność urzędników i bezradność osób chcących nieść pomoc. Tak w skrócie opisany został dramat zwierzęcia, jaki rozegrał się w sobotę 1 maja w gminie Rudniki.
Tym razem prawdopodobnie pomoc przyszła w samą porę, jednak jak opisują wolontariusze opolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - nie była to prosta droga, szczególnie podczas majówkowego "wolnego".
- Dostaliśmy zgłoszenie razem z tragicznym nagraniem, jak rolnik znęca się nad krową, która nie potrafi wstać, bije ją metalowym łańcuchem, prętem uderza po głowie, wszystko po to żeby sprowokować ją aby wstała. Zwierzę jednak jest tak słabe, tak skatowane że na sam koniec nie jest w stanie podnieść nawet głowy - relacjonują wolontariusze opolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Zgłoszenie wpłynęło w sobotę 1 maja po godzinie 20.00. Na początek powiadomiono policję. - My nie mamy możliwości tam jechać, ponieważ w danym momencie wracamy z Pleszewa, gdzie zaprzyjaźniona organizacja przyjmuje i pomaga w adopcji naszych zwierząt. Na miejscu jednak jest osoba, która zgłosiła nam tą sytuację, dzięki czemu mamy kontrolę nad tym co się dzieje na miejscu - czytamy w relacji.
- Dyżurny informuje nas że ma jeden patrol, że jest na innej interwencji i że jak skończą to podjadą. Czekamy.
Mija 40min, krowa zaczyna ciężko oddychać. Muczy błagalnie. Podjeżdża patrol, ale policjanci nawet nie wysiadają z radiowozu, zawracają i odjeżdżają - jak się okazuje dostali zgłoszenie o wypadku samochodowym i niestety konająca krowa musi dalej czekać.
Wolontariusze podjęli próbę kontaktu z władzami gminy, jednak bezskutecznie. Bez skutku okazały się także próby kontaktu z gminą przez policję. Po dodzwonieniu się do Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego również nic nie wskórano, ponieważ pracownik odmówił podania numeru z uwagi na RODO. - Po kilkunastu minutach postanowiliśmy zadzwonić jeszcze raz, jednak zarówno wójt jak i pracownik z którym przeprowadzaliśmy rozmowę wyłączyli telefony - pisze TOZ.
Po godzinie 21.00 na miejsce w końcu przyjeżdża policja, ale dyżurny informuje obecnych na miejscu wolontariuszy, że oni nie za bardzo mają możliwość cokolwiek z krową zrobić i mogą jedynie spisać notatkę.
- W międzyczasie pracownik WCZK dodzwonił się do pracownicy urzędu gminy Rudniki, która pełni dyżur w święta i dni wolne ale jak się okazuje, pani właśnie ma własne wesele i nie pomoże. Odsyła nas do swojej koleżanki, która dzwoni do jednej z naszych wolontariuszek i otwarcie przyznaje, że nie wie co robić w takiej sytuacji, ponieważ jest w zastępstwie i nie wiem nawet czy i z jakim weterynarzem gmina ma podpisaną umowę. Krowa dalej cierpi, zaczyna puchnąć jej brzuch. Już praktycznie nie reaguje - słyszymy.
Policja, która w międzyczasie dojechała na miejsce stwierdza że krowa faktycznie dogorywa. Poruszeni tym widokiem policjanci wspólnie z dyżurnym szukają weterynarza, który może przyjechać na miejsce. - My kilkukrotnie prosimy pracownicę UG żeby powiadomiła Wójta. Informujemy że będziemy sporządzać protokół, z tej sytuacji, że jako organizacja pomagająca i walcząca o każde, zwierzęce życie jesteśmy zbulwersowani nieudolnością urzędników i brakiem jakiejkolwiek pomocy konającemu zwierzęciu. Policję informujemy że będziemy składać zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - relacjonuje TOZ.
Po godzinie 23.00 zjawiają się technicy kryminalistyczni, którzy mają za zadanie sporządzić oględziny krowy i miejsca zdarzenia. Po 23 na miejsce dociera również weterynarz. - Zostajemy zapewnieni że krowie zostanie udzielona pomoc, lub kiedy nie będzie już możliwości jej uratować krowa zostanie humanitarnie uśpiona.
Pojawiają się kolejne przeszkody. Mimo że weterynarz stwierdza, że krowa jest w agonii, bez zgody właściciela krowy nie uśpi. Odjeżdża policja, odjeżdża weterynarz. Krowa leży i cierpi do rana!
- Rano od dyżurnego policji otrzymujemy informacje, że na miejsce będzie znów wysłany weterynarz a krowa zostanie przetransportowana do ubojni. Drodzy Państwo tak działają w naszym kraju urzędy i instytucje, które swoje obowiązki względem zwierząt mają w głębokim poważaniu. Wyłączone telefony, brak nocnej i świątecznej opieki weterynaryjnej, brak kontaktu z urzędnikami w dni świąteczne i wolne. To nasza codzienność. Nie zostawimy tak tego, postaramy się to nagłośnić w każdy możliwy sposób, w sprawie również będziemy składać skargi na opieszałość działań urzędników oraz niewywiązanie się z obowiązków służbowych - kończy TOZ.
Z nieoficjalnych informacji wiemy, że krowa została "postawiona na nogi" i zaczęła jeść. - Krowa żyje i właśnie je siano. Jest przewieziona do tymczasowego gospodarstwa rolnego. TOZ Opole nawet nie pofatygował się aby ocenić sytuację na żywo, podobnie jak nie próbował się ze mną kontaktować (co próbują mi wmówić) Do sprawy wrócimy - napisała pod postem jedna z mieszkanek gminy.
Do sprawy...wrócimy.
Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.
Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".
Najczęściej czytane
Powiązane materiały
Polub nas!
Chmura tagów
Ogłoszenia
Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że przeglądając tę stronę wyrażasz zgodę
na zapisywanie na Twoim komputerze niezbędnych do jej poprawnego funkcjonowania plików
cookie.
Więcej informacji na temat plików cookie znajdziecie Państwo na stronie
polityka prywatności.
Kliknij tutaj, aby wyrazić zgodę i ukryć komunikat.
Luzi: Napisał postów [1463], status [stały bywalec]
Prawo tylko na papierze. O weterynarzach co mają podpisaną umowę z miastem Opole i biorą kasę również nikt nie słyszał i numeru telefonu do nich nie zna....