Rolnicy wysypali zboże pod biurem poselskim Katarzyny Czochary. Trwają protesty

AGROunia rozpoczyna akcję protestacyjną. Pod domy i biura polityków PiS rolnicy będą wozić zboże i inne produkty, których nie mogą sprzedać. Pod biuro poselskie Katarzyny Czochary w Prudniku wysypano zboże. Rolnicy zapowiadają też blokady w powiecie nyskim na "przywitanie ministra rolnictwa".

Arkadiusz Kożuszko, koordynator AgroUnii na Opolszczyźnie mówi, że temat zboża jest pomijany przez rządzących, a gospodarstwa rolne w całej Polsce upadają. AgroUnia walczy o uczciwą politykę i produkty z Polski w polskich sklepach.

- To zboże jest symbolem problemów w rolnictwie, a z tymi problemami przychodzimy dziś pod biuro poselskie poseł reprezentanta rządu, Katarzyny Czochary. To w pani poseł interesie leży pomoc rolnikom. Niedopuszczalna jest sytuacja, gdzie największy importer zbóż w regionie wspiera finansowo sztandarową imprezę pani Czochary, czyli święto flagi w Moszczance. Nie prosimy, żądamy od pani i posłów bezzwłocznego działania, by coś zrobić z sytuacją w rolnictwie. Na dziś, pani Czochara zapomniałą o problemach w rolnictwie i problemach zwykłych ludzi. Skupia się za to na nowych obietnicach wskrzeszania Aleksandrówki czy budowy kolejki na Biskupią Kopę.

- Zboże wysypano, by rzucić pod nogi problem, który jest obecnie w rolnictwie. Cena zbóż osiągnęła dna. Rolnictwo przestaje być opłacalne. Cena pszenicy to 900 złotych za tonę, na początku roku było to 1150 zł. Jeżeli nie będzie natychmiastowej reakcji polityków PiS, to gospodarstwa zaczną upadać. Rząd powinien wspierać rolnictwo, które jest fundamentem gospodarki. Zboże staniało, a czy mąka na półkach sklepowych staniała? Upadła mleczarnia w Prudniku, druga upada w Głubczycach, czy cokolwiek zrobiono?

Pan Robert, prowadzi gospodarstwo rolne, przez obecną sytuację traci na hektarze 4800 złotych, a na tonie pszenicy 600 zł.

- Zlikwidowano nam hodowlę trzody chlewnej, problem zbóż byłby mniejszy, bo byłoby skonsumowane przez świnię. PZZ w Prudniku sprowadza zboże i kukurydzę wagonami. Żebyśmy my mogli sprzedać zboże, musimy się zapisać do kolejki wiele wcześniej. Drugi problem jest z dopłatami, to nie do przeskoczenia przez wiele gospodarstw ze względu na nadmierną papierologię. Rolnik jest od tego, by produkować, nie stać nas na to żeby zatrudniać księgowych, by spełniać wymagania rządu. Takie normy są wyśrubowane tylko w Polsce. Na samej pszenicy jesteśmy stratni 600 zł na tonie. To 4800 zł na hektarze, a rząd nam proponuje dopłaty w wysokości 500 zł do hektara, to nie jest nawet 10 procent tego, co potrzebujemy. Trzeba wycofać się z chorych schematów. Trzeba wstrzymać import, bo przestanie nam się opłacać produkcja. W Ukrainie nie produkują rolnicy, a holdingi niemieckie, duńskie, tam nie ma żadnych norm. My nie pomagamy Ukrainie, a Niemcom, Duńczykom i Holendrom - mówi.

- To zboże, które zostało zebrane w roku ubiegłym. Jaki to jest inżynier, który nie potrafi zsumować produkcji. Zapowiedziany import tak samo był przeliczalny. Nas zostawili z problemem, co z tym zrobić. Mówią też, że nie chcemy pomóc Ukrainie. My chcemy pomóc Ukrainie, ale nie tak, że sami się niszczymy - mówi Andrzej Beśka, rolnik z wieloletnim stażem.

W międzyczasie wypowiedzi rolników przerwał działacz PiS.

- 20 lat temu też nie mogłem sprzedać zboża, nie było zbytu i nie mieliśmy do nikogo pretensji. A dziś popatrzmy jakim sprzętem jeżdżą rolnicy w naszej gminie, jakie ciągniki mają.

- Czy oni mają się wstydzić? Czy może powinni ubrudzeni, w gnoju chodzić - przerywa Beśko.

- Odkładałem składki, mam emeryturę. Nie wstydzę się tego. A tutaj garstka ludzi jest niezadowolona z tego, co dzieje się w Polsce. Czy tak jest źle? Przepracowałem 47 lat. Syn pracował w straży, ma prywatną firmę - mówi działacz PiS.

Rolnicy zapowiadają dalsze protesty i blokady dróg. Przed godziną 16.00 zboże ma posypać się na wjeździe do Nysy.