(Fot. Dżacheć)
- My nie chcemy rozdawać tylko chcemy, doprowadzić do sytuacji w której politycy przestaną zabierać pieniądze wypracowane przez Polaków. Żeby politycy przestali kraść trzeba im zabrać pieniądze, 40 procent naszej pensji jest zabierana ze strony państwa, my chcemy żeby pracownik otrzymywał całość swoich zarobków i sam miał prawo decydować na co je przeznaczy - wyjaśnia Łukasz Mozolewski.
Głównym problemem, który niczym kula u nogi, ogranicza start szybkiego rozwoju dobrobytu jest gigantycznie przerośnięty i wyjątkowo nieefektywny zbiór osób niewytwarzających żadnych dóbr ani usług. W 37 milionowej społeczności pracuje przeciętnie 15 mln osób z czego tylko 13 mln w sektorze wytwarzającym PKB - czyli w sektorze prywatnym.
Te 13 mln osób utrzymuje ze swojej pracy:
- emerytów bo jak wiadomo ZUS, już dawno nie ma pieniędzy, jakie Wam odbierali na Wasze emerytury
- publiczne świadczenia dla nieletnich - szkoły, służbę zdrowia i inne
- 2 mln pracowników administracji państwowej
- wydatki strefy publicznej, w której oprócz wielkich segmentów typu obronność czy policja, znajdują się tysiące agencji, funduszy celowych i instytucji z których nikt już nie korzysta, a nawet o nich nie pamięta, nawet dziennikarze. Ten administracyjny śmietnik doskonale nadaje się do upychania tysięcy posłusznych działaczy partyjnych, to istna stajnia Augiasza, której żaden polityk partyjny nigdy nie wyczyści z oczywistych względów.
paleo: Napisał postów [322], status [maniak]
A kto sfinansuje kosztowną operację lub długotrwałe leczenie średnio zarabiającego człowieka? /