(Fot. Pixabay)
Wirus Marburg, którego śmiertelność może sięgać nawet 90 proc., stał się poważnym zagrożeniem. Jak podał niemiecki portal RND, obecnie w Hamburgu hospitalizowane są dwie osoby z podejrzeniem zakażenia tym wirusem. Pacjenci niedawno przebywali w Rwandzie, gdzie zanotowano nowe ogniska choroby.
Jednym z pacjentów jest student medycyny, który po wystąpieniu objawów przypominających grypę, niezwłocznie zgłosił się do lekarzy. Po podróży pociągiem do Hamburga, zarówno student, jak i osoby, które z nim podróżowały, zostali odizolowani i skierowani na badania do Uniwersyteckiego Szpitala Eppendorf.
Chociaż w pociągu mogło znajdować się nawet 200 pasażerów, niemieckie władze zdecydowały, że nie ma na razie konieczności wprowadzenia kwarantanny.
Wirus Marburg po raz pierwszy pojawił się w Tanzanii w zeszłym roku, a teraz ponownie odnotowano przypadki w Rwandzie. Od 29 września br. w tym afrykańskim kraju zgłoszono 26 przypadków zakażeń, z czego 8 zakończyło się śmiercią pacjentów. Choroba najczęściej dotyka pracowników służby zdrowia.
Eksperci WHO oceniają ryzyko wybuchu epidemii na poziomie krajowym jako bardzo wysokie. Organizacja planuje wysłać do Rwandy pomoc medyczną, w tym produkty do opieki klinicznej i środki zapobiegające rozprzestrzenianiu się zakażeń.
Główne objawy wirusa Marburg to wysoka gorączka, silny ból głowy, osłabienie oraz biegunka. W najcięższych przypadkach choroba prowadzi do krwawień wewnętrznych, co znacząco podnosi śmiertelność.
