(Fot. Cieślik)
Problem ciągnie się od miesięcy, jednak dopiero ostatnio osiągnął swoje apogeum. 9 cielaków padło z głodu, a pozostałe 90 dosłownie brodzi we własnych odchodach. Gospodarzowi chce pomóc gmina, pomoc społeczna i weterynarz - a o zaniedbane zwierzęta walczy Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
- Nie było nikogo w pobliżu, kto mógłby zaopiekować się bydłem, ale udało nam się znaleźć hodowcę spoza naszego regionu, który zgodził się odkupić część bydła - mówi Agata Klimek z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Towarzystwo o problemie dowiedziało się kilka dni temu z anonimowego telefonu.
Wcześniej z powodu alkoholizmu i znęcania się nad rodziną gospodarz trafił na kilka miesięcy do więzienia. Wtedy odeszła od niego żona, która pomagała w utrzymaniu gospodarstwa. Sam gospodarz mówi, że nie radzi sobie z sytuacją i leczeniem alkoholizmu, mimo prób odwyku.
Jednak po wielu wizytach urzędników, prośbach i groźbach wydaje się, że mężczyźnie zaczęło zależeć na zwierzętach. Wreszcie posprzątał oborę oraz zaczął opiekować się bydłem.
Władze gminy zdecydowały, że na razie reszta stada pozostanie u mężczyzny, który musi teraz się bardzo starać. Gdy znowu zacznie zaniedbywać trzodę, służby odbiorą mu wszystkie krowy.
Bogdan1204: Napisał postów [1402], status [zrobił/a karierę]
szkoda zwierząt