Kuba, Żaneta i Jarek. Wszyscy liczyli na wakacyjny zarobek, ale udało się dwójce z nich.(Fot. Dżacheć)
Żaneta Kobylańska, studentka III roku wychowania fizycznego na Politechnice Opolskiej trzy ostatnie miesiące spędziła na greckiej wyspie Rhodos. Wakacyjną prace pogodziła z wypoczynkiem, pracując jako instruktor sportowy. - Zgłosiłam się do jednego z biur podróży, które prowadziło nabór na animatora czasu wolnego. Najpierw przeszłam wstępną rekrutację, następnie zostałam wysłana na tygodniowe szkolenie do Borów Tucholskich. Udało się i dostałam wymarzoną pracę – wspomina. Żaneta pracowała i mieszkała w pięciogwiazdkowym hotelu w Kiotari, miasteczku rybackim. Dzień pracy zaczynała o 10:15 gimnastyką poranną, następnie soft gym, stretching, aqua gym, zumba, salsa i tak w kółko, aż do nocy.
- Bardzo mało spałam, czasami byłam wykończona, ale zaciskałam zęby. Niedziele miałam wolne i przeznaczałam je na zwiedzanie wyspy, która jest naprawdę piękna – podkreśla. Przelot w obie strony, zakwaterowanie i wyżywienie studentka miała opłacone przez pracodawcę. - Sporo pieniędzy wydałam, zostało kilka tysięcy złotych, za rok pojadę na pewno – podsumowuje z uśmiechem.
Nieco inny kierunek wakacyjnego zarobkowania obrał Jakub Siennicki, student III roku europeistyki na PO. Wybrał pracę w Polsce. - Nie mogłem znaleźć żadnej konkretnej oferty za granicą, więc poszedłem do urzędu pracy, gdzie znalazłem ofertę pracy w Otmuchowie przy montażu systemów wentylacyjnych. Byłem typowym pomocnikiem majstra. Przynieś, podaj, pozamiataj. Czasem drobne prace montażowe – opowiada Jakub. - Zatrudnienie na śmieciówkę, do pracy dojeżdżałem codziennie pracowniczym busem, dniówka 11,12 godzin. Ale atmosfera przyjemna, inni pracownicy sympatyczni – zaznacza. Pytany o plany na przyszły rok, mówi, że również chciałby sobie dorobić w podobny sposób. W ciągu 2,5 miesiąca zarobił blisko 7 tysięcy złotych. - Zarobione pieniądze wydam na wspólne wyjazd z dziewczyną i jakiś prezent dla niej – zapowiada.
Nie dla wszystkich jednak wakacyjna praca była udana. Jarek Jajdelski, 21-letni student informatyki w Opolu, drugi z rzędu zdecydował się na wyjazd do Holandii. Tak jak wcześniej, zachęciły go, jak wylicza, czterokrotnie wyższe zarobki niż w Polsce. - Problemy zaczęły się już na samym początku, znaleźliśmy się na jakieś wsi pod Rotterdamem, przydzielili po trzy osoby do pokoju 2-osobowego, kuchnia jedna na 40 osób – wspomina. - Pracowałem przy sortowaniu śmieci. Praca była bardzo męcząca, nieprzyjemne zapachy, brud. 9 godzin przy taśmie i godzina dojazdu do i z pracy. Holandii nie zwiedzałem, nie było czasu – dodaje.
Zaplanowany na trzy miesiące pobyt w Holandii skurczył się pięciu tygodni. - Był jakiś przestój w sortowni, wraz z innymi 17-ma osobami wróciłem do kraju. Obiecywali, że znajdą nam pracę zastępczą. Owszem, znaleźli, ale kontrakt z kolei był za długi bo półroczny, a dla mnie studia są najważniejsze – tłumaczy. Pieniędzy Jarek zarobił, jak mówi, wystarczająco na studenckie życie. Wyjazdem jest rozczarowany. - Wnioski na przyszłość ? Dokładnie czytać kontrakt, tak by nie zostać oszukanym w podobny sposób – radzi.
Rep: Baś
chicco: Napisał postów [100], status [młodszy wyjadacz]
może po całym dniu Żanetka dorabiała i w nocy?dlatego taka zadowolona z wyniku zarobków jest!!!głupi żart:)