Śmietańscy na ślubnym kobiercu stanęli w 1954 roku. Poznali się 6 lat wcześniej w rodzinnej miejscowości, Toszku.
Jest 1948 rok. Śmietańscy, wówczas jeszcze nastolatkowie, oboje mieszkali w Toszku w powiecie gliwickim, ale w rodzinnej miejscowości nie spędzali zbyt dużo czasu. 15-letnia Dorotka i 18-letni Feliks uczyli się w szkołach z internatami. Ona w Strzelcach Opolskich a on w Gliwicach. - Do domu przyjeżdżało się raz na kilka tygodni, na sobotę i niedzielę. No i oczywiście wychodziło się ze znajomymi. Wówczas nie było jeszcze dyskotek, ale takie zabawy w remizach strażackich. I właśnie na takiej zabawie w Toszku poznałem moją żonę – wspomina Feliks Śmietański, trzymając w ręku czarno – białą fotografię małżonki z lat młodości. - Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Bardzo mi się podobała, szczuplutka, zgrabna blondynka. Najładniejsza w całym miasteczku – podkreśla. - Od razu wpadł mi w oko. Dobrze tańczył, miał piękne czarne włosy – wtrąca Dorota Śmietańska.
Od tamtego spotkania widywali się regularnie przez 6 lat. Pobrali w 1954 roku. - To był trochę taki mezalians. Początki nie były łatwe. Ja Ślązaczka pełną gębą a mąż miał wschodnie korzenie. Nasze otoczenie nie od razu zaakceptowało ten związek. Ale to była jednak miłość od pierwszego wejrzenia – opowiada pani Dorota. - Rodzina była nieco sceptyczna, ale tylko na początku. My dotarliśmy się bardzo szybko – dodaje. - Pomieszaliśmy zwyczaje z naszych stron. Było to bardzo dobrze widać w kuchni. Na jednym stole pojawiał się barszcz, pierogi i gołąbki ale też kluski śląskie i rolady. Teraz już nikt tak tego nie rozróżnia, ale w tamtych czasach to było naprawdę wyjątkowe połączenie – podkreśla Śmietański.
Znają się ponad 60 lat a małżeństwem są 58. - Kiedy w 2004 roku odbieraliśmy pamiątkowe medale z racji złotych godów i pytano nas jaką mamy receptę na tak długie pożycie, zgodnie przyznaliśmy, że to pasmo kompromisów – oznajmia Feliks Śmietański. Kiedy pytam o przykłady z życia codziennego para szeroko się uśmiecha i wskazuje na szklany ekran telewizora. - Mamy dwa, każdy swój. Żona ogląda sobie seriale, poradniki pani domu, pokazy mody. Ja z kolei wolę sport, politykę i gospodarkę – wyjaśnia. - Myślę jednak, że dobry związek cementują przede wszystkim trudne wydarzenia, przez które przechodzi się razem – dodaje po chwili Śmietański.
- Pierwszą taką historią była moja choroba. Zapadłam na gościec. Byłam kompletnie wyłączona z życia, szpital, operacja. I wtedy, ku mojemu zaskoczeniu domem doskonale zajął się mąż. A co zdziwiło mnie najbardziej, to jego wejście do kuchni. Byliśmy oboje tak wychowani, że mężczyzna nie miał zbytnio wstępu do kuchni i w rodzinie zajmowały się tym kobiety. Mąż bardzo mi tym zaimponował – wspomina Dorota Śmietańska. - Nie było wyjścia. Inaczej razem z dziećmi pomarlibyśmy z głodu – dodaje z uśmiechem Śmietański.
On w 2002 roku po 23 latach pracy jako prezes Opolskiego Związku Piłki Nożnej nagle rezygnuje – oficjalnie z powodów osobistych – faktycznie z powodów zdrowotnych. - Mąż miał zawał. Ale wyszedł z niego i jakoś o tym zapomnieliśmy. Zaczęłam jednak dbać aby się oszczędzał. Tyle lat pracował przecież zawodowo a dodatkowo każdą wolną chwilę poświęcał piłce nożnej. I udało się, po namowach moich i córek trochę zwolnił. Teraz jestem już tylko strażniczką jego diety – mówi z uśmiechem pani Dorota.
Państwo Śmietańscy cieszą się życiem na emeryturze. Mają dwie córki, dwie wnuczki i wnuka a także dwójkę prawnuków. - To całe nasze życie. Córki udało się dobrze wychować, wykształcić, zajmują odpowiedzialne stanowiska. Wcześniej oczkiem w głowie były wnuki, teraz wszystko kręci się wokół dwójki wspaniałych prawnuków – podsumowują Śmietańscy.
sebastian325i: Napisał postów [13403], status [VIP]
Z kuli tego trzeba założyć nowy wątek... ;P ... OLEŃKA Wszystkiegooo najlepszegooo !!! sto lat !!! :*